fbpx

Grupa spadkowa w NBA: to głupi pomysł!

48

Słyszeliście pewno o pomyśle, który krąży pośród komisariatu NBA i grupy właścicielskiej? Aby zapobiec tankowaniu, to jest celowemu zaniżaniu sportowej wartości klubów, dwa najgorsze zespoły po rundzie zasadniczej miałyby być relegowane do G-League! W ich miejsce oglądalibyśmy finalistów z zaplecza tejże ligi.

Bardzo przepraszam, ale od razu odłóżmy tego rodzaju pomysły gdzie ich miejsce, to jest między bajki. Głupszego rozwiązania dawno nie proponowano i nie możemy go traktować poważnie. Argumenty?

1/ Przepełnione młodzieżą, dynamiczne zespoły ogląda się świetnie. Houston, Indiana, Detroit, Oklahoma… często grają z większym zaangażowaniem niż przemęczeni weterani snujący się po boisku, w oczekiwaniu na playoffs. Osobiście wolę oglądać tankowce z młodymi kotami niż wiecznych przeciętniaków jak Washington czy Chicago. Bez urazy dla fanów talentu np. DeMara DeRozana, ale mistrzowskiego tytułu z Bykami nie zdobędzie.

2/ Młode zespoły, aby stać się lepsze, potrzebują ogrania z lepszymi rywalami, nie relegacji do G-League. W ten sposób co najwyżej cofną się rozwoju.

3/ Dwie promowane drużyny z G-League będą zbierać 30-punktowy oklep noc w noc. Zakładam, że po roku wrócą gdzie ich miejsce.

4/ Powiększy się rozłam między klubami operującymi na dużym i małych rynkach. Jeśli nie będzie tankowania, motywacji w postaci otrzymania wysokiego wyboru draftu, ligowi przeciętniacy pogrążą się w przeciętności na zawsze. Wyjścia dla klubów na peryferiach pokroju Utah Jazz nie będzie. Żaden wysokiego kalibru free-agent z dobrej woli się w zapyziałym Salt Lake City nie zatrudni.

Innymi słowy, relegacja to krok w stronę monopolizacji NBA. Jak w piłce nożnej. Czołówka i grupa spadkowa co roku wygląda podobnie, czy nie? Co myślicie? B

48 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Salt Lake City jest świetnym miejscem do życia dla ludzi lubiących enduro, downhill, snowboard itp., do tego są tam świetne muzea, teatry i nauka na dobrym poziomie – dla mnie i wielu innych bomba. Wcale nie jest też takie brzydkie jak ten mały wyrywek miasta pokazany na gifie. Manhatan w NY w dzień w wielu miejscach wyglada bardzo brzydko, a od kilku lat panuje trend, by uciekać w USA z największych miast. Pozdro!

    (49)
    • Array ( )

      Niemalże całe stany Utah jak i Colorado są mekką dla sportów outdoorowych. Mógłbym się tam zabunkrować bo to dobre miejsce jest!

      (12)
    • Array ( )

      Denver lideruje w “miejscach najlepszych do życia” od wielu lat. Zakładam, że Salt Lake City też. Poza tym to nie są małe mieściny.

      (14)
    • Array ( )

      Dajcie sookokt, po co próbujecie mu to tłumaczyc? Typ całe życie spędził w Gdańsku – on wie lepiej które miasta w USA jest atrakcyjne a które zapyziałe. Poza Los Angeles żadne nie może sue równać z królestwem cebuli

      (23)
    • Array ( )

      Z przyjemnością zamieszkałbym w Salt Lake City. Naprawdę ładne miasto i okolice.
      Wiadomo, że dla gwiazdorów liczy się blichtr i atrakcje największych miast, ale na emeryturze będą żałować, że wybrali zmarnowanie talentu w wielkim mieście, zamiast rozwijać się w “mniej atrakcyjnych” regionach.

      (12)
    • Array ( )

      Młode nabuzowane testosteronem samce alfa, które albo obracają panienkę za panienką, albo mają na stałe kobietę o wyglądzie modelki, której oczekiwaniem jak już złapała sobie milionera zapewne jest coś więcej niż jeździć na rowerze po okolicach Salt Lake City 😉

      Inna sprawa, Denver to świetne miejsce do życia dla “przeciętnego mieszkańca”, to co obniża w rankingach takie miejsca jak LA, SF, NY czy Miami to koszty życia i duża różnorodność dzielnic (od mega biednych po luksusowe) – to są aspekty na które multimilioner nie musi zwracać uwagi, bo on nie będzie mieszkał w przyczepie w Compton tylko 1000m2 luksusowej wilii w Beverly Hills (ach te brzydkie LA).

      Można czarować, ale młodzi multimilionerzy (w zdecydowanej większości) mają inne potrzeby i hobby niż my zwyklaki, można się obrażać, nie zmieni to faktu, że wystarczy spojrzeć na ich socjale, nawet jak trafią do “zapyziałego” Salt Lake City czy Nowego Orleanu to foteczki wskazują, że więcej tego co ich jara i czym się obnażają w internecie mieliby w NY, LA czy Miami.

      (20)
    • Array ( )

      ale tu chodzi o rynek NBA a nie co przeciętny kaszojad jak Wy sądzi. Najwiekszy hajs jest na największych rynkach i żadne niszowe outdoor czy gówno znaczące enduro tego nie zmieni. Na naszym przykładzie można to porównać do Warszafki i Słoików. Pieknie się żyje na wypizdowie ale piniędzy z tego nie ma.

      (1)
  2. Array ( )
    profesjonalny komentator gwba 23 października, 2022 at 23:30
    Odpowiedz

    A co sądzisz Bartku o tym żeby każda druzyna spoza playoffs miala takie same szanse na pierwszy, drugi i trzeci pick albo takie same szanse na ktorykolwiek z pierwszych 14/15 picków?
    Coś by wypadało zrobic z tym tankowaniem bo może i fajnie sie ogląda młode dynamiczne zespoły to jednak to nie jest koszykówka najwyższej jakości jaka powinna być w nba. Celowe przegrywanie wypacza sens sportu

    (36)
    • Array ( )

      i to jest myśl, też zawsze się dziwiłem, że czegoś takiego nie ma, wtedy wszyscy walczą na całego o playoffy bo wiedzą, że niskie miejsce nie zapewni im uprzywilejowanego miejsca w loterii

      (-1)
    • Array ( )

      rozwój drużyn też pewnie byłby o wiele szybszy, taka np. OKC nie tankowałaby rok w rok tylko starała się tworzyć z tego co ma drużynę na bieżąco

      (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    A Ja bym to zmodyfikował trochę i liczył bilans drużyn w jakimś okresie np 5 lat i 2 ewidentnie najgorsze drużyny w tym okresie lecą do G-League

    (-9)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Też uważam podobnie. Mocno rozszerzyć grupę zespołów mających podobne szanse na czołówkę draftu. Tak żeby praktycznie nie było różnicy czy będziesz ostatni w tabeli czy będziesz bił się o play offs w play inach z miejsc 9-10. W takiej sytuacji tankowanie nie miałoby sensu, bo lepiej spróbować grać zawsze na 100% tym co się ma i a nuż uda się iść do play offs, a nawet jak zabraknie 1-2 zwycięskich meczów to masz takie same szanse na jedynkę draftu jakbyś był ostatni z 15 zwycięstwami. No i przyciągniesz więcej kibiców na halę, bo będą wiedzieli, że zawsze mogą liczyć na poważną rywalizację, a nie specjalne odstawianie najlepszych zawodników i celowe zostawianie takiego składu, który grając nawet na maxa nie ma większych szans na zwycięstwo.

    (26)
    • Array ( )

      Ja sie zastanawiam co jest powodem ze jeszcze nie jest tak jak piszesz. Jakiś powód musi być (np hajs) bo nie wierze ze w nba nikt o takiej opcji nie dyskutował

      (7)
    • Array ( )

      Tylko, że to jest zaprzeczenie idei loterii draftu, żeby najsłabsze zespoły miały największą szansę na wzmocnienie. A tak to te faktycznie najsłabsze zespoły mogą szorować po dnie długie lata zanim w końcu wylosują wyższy pick draftu.

      Tutaj nie ma zero-jedynkowego rozwiązania – tak dobrze, a tak źle. Bardziej bym szedł w stronę skomplikowania algorytmu, a nie upraszczania go (wszystkie zespoły mają taką samą szansę). Dodałbym czynnik, aby brało pod uwagę parę ostatnich lat, żeby z każdym kolejnym rokiem szansa na “jedynkę” była wyższa.

      (5)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Jestem zwolennikiem ogromnej zmiany dotyczącej szans w loterii. Niech najgorsza drużyna ( ba, nawet dwie najgorsze z Konferencji) mają największe szansę na wylosowanie wyższego picku, ale kolejne szansę niech liczą się od przodu tj – im jesteś wyżej w drabince, tym większa szansa na wylosowanie 1. Tym sposobem, wiedząc, że masz naprawdę niewielkie szansę na wylosowanie 1st picku, klub będzie robił wszystko by nawet nie mając szans na wejście do play offów, nie poddawać spotkań.

    Co Wy na takie rozwiązanie?

    A relegacje – w sensie co, przykładowo spadnie SAS i OKC i ich miejsce wejdzie zespół ze wschodniego wybrzeża? To jaki to będzie balans dla ligi?

    (-3)
    • Array ( )

      to tak nie działa, ktoś jak jest inteligentnym GM jak dobrze ułoży drużynę i może dominować przez wieki, a inna drużyna z dołu już może nigdy nie zobaczy na podium

      (0)
  6. Array ( )
    Marian Paździoch syn Józefa 24 października, 2022 at 01:07
    Odpowiedz

    Już to widzę jak jak Lakers z budżetem większym niż cała G-League spada do niej 🙂 Łysy do się chyba z fiutem na rozumy zamienił jak myśli, że właściciele klubą zgodzą się na jakieś spadki z ligi. Stratę pieniędzy z praw telewizyjnych , biletów, wpływów z reklam i spadek wartości marki.

    (29)
    • Array ( )

      Lakers z budżetem wyższym niż cała G-league? Chyba w ogóle najbiedniejsza drużyna NBA to ma budżet wyższy niż drużyny G-league razem wzięte. I takie drużyny, bez żadnego potencjału marketingowego, ani sportowego, z poziomem gorszym niż w Europie, mieliby grać w lidze, która właściwie ma same bardzo mocne drużyny (owszem, Chicago i Washington to wieczne przeciętniaki, ale jak na NBA, jak na koszykówkę ogólnie, bardzo mocna drużyna, która nie powinna mieć kłopoty z mistrzem Euroligi), a tu nagle wpier**** ci się do ligi drużyna, która nie zdominowałaby nawet PLK xD🤣

      (4)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Z ulepszaniem można przekombinować, kto będzie oglądał będzie Capital City Go-Go, czy innego Birmingham Squadron? A dlaczego nie zrobić np. 3 lig? W pierwszej byłyby tylko czołowe drużyny top 5, bo zazwyczaj tyle realnie myśli o tytule… no i linia rzutów za cztery koniecznie

    (0)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 24 października, 2022 at 12:22

      Tworzenie kilku lig to zmniejszanie potencjału marketingowego. Mniejsze wpływy z praw telewizyjnych, umów sponsorskich, niższe kontrakty. Rozdrabnianie i pogarszanie rozpoznawalność marki na świecie. Jedna silna liga jest lepszy niż kilka średnich.

      (3)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Myślałem to napisać pod relacją, ale nie było to napiszę tu:
    To jak na luzaku Mavs rozjechali Moranta i spółkę było naprawdę fajnym widowiskiem. Oczywiście wiadomo, że to początek sezonu i dużo się jeszcze może porobić w trakcie, ale fajny basket grają chłopaki pod Luką. No i sam Luka wydawał się mniej ulany niż drzewiej bywało.

    (2)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Oczywiście, że głupi pomysł, tylko dlatego że mamy na horyzoncie tego kosmitę z Francji. Są lepsze i gorsze lata do draftu. Ten przyszły wygląda na wyjątkowy. A czy inaczej było z Tim Duncan? SAS specjalnie tankowali z nadzieją na Tima. Udało się.
    Po czym co by nie mówić zrobili zespół na dekadę.

    (1)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Bzdura, ta liga jest zamknięta i dlatego kluby tyle kosztują, mają takie zaplecze, nawet te bez sukcesów przez ostatnie 20 lat (np. Bulls) mają wiernych fanów na całym świecie. Do tego biznesowo to byłby koniec dla klubu, który spadnie z ligi, bo w większości miast jest jeszcze hokej NHL, często NFL czy ten dziwny sport beseball. Kto pójdzie w MSG oglądać G-Legue? Proszę Was ….
    Co do tankowania – pamiętam jak Orlando Magic w 94 roku o włos nie weszli do PO (pierwszy sezon Shaqa) i mimo tego wygrali loterię (wybrali Webbera i oddali w dniu draftu za Penny Hardawaya). Nie pamiętam takiego słowa wtedy. Świetny pomysł to play-inn. Można nawet jeszcze po 2 drużyny włączyć, wtedy więcej ekip do końca gra o coś.
    Spadanie z ligi to jest zresztą łamanie umowy zbiorowej, musieli by się zgodzić wszyscy właściciele, a to nie możliwe, także nigdy to raczej nie nastąpi ….

    (9)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak dla mnie to pierwszy pick draftu powinien trafić gdzieś po środku, np do jednego z zespołów który nie dostał się do playoffów, oczywiście po uprzednim losowaniu aby nie było celowania w konkretne miejsce. Oczywiście nie jest to idealne rozwiązanie ale trudniej jest wycelować w środek niż szorować ogonem sam koniec.

    (-1)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja uważam na odwrót, że to właśnie to co potrzebuje tego ta liga i w piłce nożnej to bardzo dobrze działa. Rywalizacja i wygrywanie powinno być nadrzędnym celem dla każdego klubu w każdym wypadku, bez zimnych kalkulacji na jakiegoś prospekta, że kiedyś będzie lepiej. Później jakiś klub siedzi i przebudowuje się 10 lat i nawet nie ma sensu komentować ich meczów. Widać jak jest 14 meczów co noc, to tak z 3-4 nawet Admin daje tylko wynik meczu i skrót.

    Jak jakiś klub z małego rynku się nie nadaje do NBA to po co go trzymać na siłę? Nikt go nie ogląda, nic nie wygrywa to też nic nie wnosi. TO obniża wartość ligi i poziom rywalizacji przecież, bo po co płacić za 30 klubów? Abonament na NBA za 20 pewnie byłby tańszy. Niech się przeniosą do innego miasta w takim razie gdzieś gdzie jest większy popyt na ten sport, zresztą były już realokacje i zmiany nazw klubów. Teraz mocno do przodu ciśnie e-sport i takie tradycyjne sporty muszą zmieniać się by dotrzymać konkurencji online i uatrakcyjniać widowisko

    I mam wrażenie, że sporo tych czołowych wyborów przez to że grają w klubach tankujących mają potem słabą mentalność, bo nie biją się o zwycięstwa i nigdy nie osiągają pełni swojego potencjału. W takiej G-league dawaliby z siebie cały czas wszystko by piąć się do góry. Plus zwiększa się pule zawodowców która może odpalić z tej niżej ligi.

    W piłce to działa fajnie i są zmiany i to wcale tak że beniaminki nic nie osiągają. Owszem to nie jest proste przebić się na szczyt i zajmuje czas ale nie jest to nie możliwe i likwiduje święte krowy. Wystarczy odpalić ligę angielską sprzed 30 lat. Kto teraz pamięta o jakimś Luton Town, Wimbledon, Charlton Athletic, Porthsmuth(które zbanktrutowało) a to były kluby z Premier League. Na polskim podwórku też się zmienia i źle zarządzane kluby lecą jak Wisła Kraków, a kiedyś Polonia Warszawa czy Widzew Łódź.

    (-10)
    • Array ( )
      Marian Paździoch syn Józefa 24 października, 2022 at 13:06

      Co w piłce dobrze działa? Popatrz na ligę francuską czy niemiecką PSG i Bayern a później długo długo nic. W większości lig piłkarskich liczą się 2-3 klub a reszta mogła by się co roku zmienić i nikt by nawet nie zważył różnicy. Jedynie w angielskiej jest 5-6 mocnych drużyn. W NBA jest jednak większa rotacja na szczycie i w ostaniach 10 latach mistrzostwo zdobywało aż 7 równych zespołów. Pokaż mi tak wyrównaną ligę piłkarską.

      (8)
    • Array ( )
      Nie, to jest idiotyczny pomysl 24 października, 2022 at 14:16

      Zlikwidowac sezon regularny. Playoffy 3/4 razy w roku, kazda druzyna bierze udział w drafcie i ma rowne szanse i essa problem rozwiazany.

      (2)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    Tyle razy pisałem, że najlepiej wszystkim poza play in dać równe szanse, że już mi się nie chce:P Przyszedł mi do głowy jeszcze alternatywny pomysł aby top 3 pick uniemożliwiał taki wybór np. na 2 kolejne lata, skończyłyby się lata bezczelnego tankowania.
    W sumie to ja nie o tym chciałem.
    Pierwsze primo temat z d…, trochę, bo oparty o jedną wypowiedź Łysego który wykluczył mechanizm spadków jako niszczący model biznesowy ligi.
    Drugie primo, nie rozumiem Bartku, dlaczego raz po raz forsujesz tezę, że małe rynki jak Salt Lake City bez przerwy przywoływane przez Ciebie nie ściągną inaczej topowych free agentów. Ludzie mają różne preferencje, np. ja wolałbym wychować dziecko tam niż wśród bananów NY, podobnie jak Giannis lubię też mniejsze miasta, naturę i niskie podatki, że nie wspomnę o tym, że gracze często mieszkają na stałe w innych miastach niż grają, np. Steph Curry nieco na północ od LA, a Reddick w NY.
    Trzecie primo, powiązane z drugim, supergwiazdy podpisują kontrakty z nowymi pracodawcami jako free agenci baaardzo rzadko, a reszta idzie tam, gdzie ich w ogóle chcą i mają czym zapłacić – w końcu nie bez powodu dotychczasowy pracodawca puścił ich za darmo.
    Głównym sposobem na budowę silnych ekip NBA nie jest draft, tylko trade

    (6)
    • Array ( )

      Steph akurat mieszka w aglomeracji Bay Area w Atherton jakieś 30 mil na południe od SF, wcześniej mieszkał w Alamo na wschód od Oakland. Jak by nie było, Silicon Vallej jest na północ od LA…o jakieś 330 mil i 5h jazdy samochodem. Tak tylko piszę.

      (0)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Sam pomysł ze spadkiem z ligi jest bardzo problematyczny ze względu na hermetyczność w amerykańskich ligach.
    Największym problemem jest hajs , jak już napisano wyżej.
    Lepszym pomysłem jest wymyślenie takiego algorytmu przy drafcie , żeby klub nie miał pewności , który wybór będzie miał po sezonie tankowania.
    Mój pomysł jest taki :
    wybory 30. i 29. są dla mistrza i finalisty.
    27. i 28. są losowane między finalistami konferencji
    i tak dalej – zespoły które odpadną w pierwszej rundzie losują wybory od 15. do 22.
    Ale nam chodzi oczywiście o topowe wybory.
    Zatem 4 najsłabsze ekipy losują 4 pierwsze wybory , z zastrzeżeniem , że jeśli jest wśród nich zespół który miał jedynkę w zeszłorocznym drafcie , to ten zespół automatycznie ma czwórkę.
    Jeśli w pierwszej czwórce jest zespół , który uczestniczył w tym losowaniu 3 razy w ciągu ostatnich pięciu lat , to wypada z loterii , a jego miejsce dostaje piąta najsłabsza ekipa. Oczywiście może się zdarzyć , że wszystkie 4 ekipy wypadną , i wtedy w loterii będą ekipy z miejsc 5-8. A wypadający z loterii zajmuje kolejkę wchodzącego.
    W drugiej rundzie , miejsca analogicznie jak pierwszej , bez powyższego zastrzeżenia.
    Wybory od 5. do 14. mogą być przydzielane na podstawie miejsca w tabeli.
    Co myślicie ?

    (1)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    Pomysł kompletnie z czapy. Nie ma lepszego sposobu wyrównywania szans niż poprzez draft. Bez tego będzie dokładnie tak jak napisałeś. Nuda podobna do tego co widzimy w piłce nożnej.

    (0)
    • Array ( )

      Niekoniecznie. W piłce praktycznie nie ma limitów (FFP to żart), w NBA masz podatek od luksusu, którego skąpi właściciele nie lubią płacić. To prawda, że większe rynki mogą pozwolić na więcej, co daje większe możliwości względem słabszych. Nie są to jednak możliwości typu game-changer, wystarczy spojrzeć na nowojorskie kluby.
      Jeżeli znalazłoby się więcej miliarderów właścicieli, to ten pomysł może się udać. Wszak dobrych koszykarzy nie brakuje i więcej z nich dostałoby szansę. DRAFT musiałby i tak zostać w jakiejś zmodyfikowanej wersji. Ucierpiałby na tym trochę europejski basket.
      Nie wiem w jakiej formie miałoby to wyglądać, ale zmiana tego typu to rewolucja. Zakładanie z góry, że to pomysł z czapy jest krótkowzroczne. Potencjał jest ogromny, a koszykówka mogłaby sporo zyskać… lub stracić, jak to z rewolucjami bywa. Także pozostaje czekanie na więcej konkretów w tej sprawie.

      (0)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    Głupi pomysł przynajmniej z tego powodu, ze dwa najgorsze bilansy mogą być powiedzmy z Atlantic, a dwie najmocniejszej gleague z zachodniej strony. I co wtedy? Rozłam konferencji i dywizji? Przypomnę, ze zespoły z dywizji grają ze sobą największa ilość meczy ze względu na odległości ich dzielące. Z drugiej strony jakoś przydałoby się ograniczyć tankowanie, bo czasami to aż oczy krwawią niestety, a warto dodać ze ludzie płaca, aby oglądać gwiazdy a nie ich zmienników

    (0)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    Dużo bardziej wolę oglądać takiego “średniaka” jak Chicago, niżeli “drużynę z topki” a’la Lakers. W Chicago to się od dawna nikt nie napala na misia, za to w Lakers co roku jest “walka o najwyższe laury”..
    Ciekawe jest to, że mimo wszystko panom z wietrznego miasta chce się zapierdzielać po parkiecie, a kozacy z Hollywood snują się obrażeni po boisku albo rozkładają ręce…

    Ps. No i dużo fajniej oglądało się Westbrooka ciągnącego Waszyngton za uszy, niż Westbrooka ciągnącego nosem po parkiecie w LA.

    (1)
  18. Array ( )
    Odpowiedz

    1. Powiększyć ligę o dwa zespoły (z 30 do 32).
    Na ten moment największe szanse na dołączenie mają Seattle (ogromne tradycje, nowoczesna, kompletnie przebudowana hala, wygłodniali NBA kibice) oraz Las Vegas (mega bogaty, niemal nieograniczony rynek, nowoczesna arena, jedno z najpopularniejszych miejsc w Stanach, co widać po innych ligach – klub WNBA, drugi najnowszy klub NHL, a niedawno Vegas skradło z Oakland Raiders w NFL). Ewentualnie np. Vancouver, czy dynamicznie rozwijające się Kansas City.
    2. Maksymalnie utrudnić przenoszenie organizacji do innych miast – przynajmniej przez jakiś określony czas – aby kluby budowały tradycję, swą pozycję i rynek marketingowy.
    3. Mamy czystą sytuację -> 16 najlepszych ekip walczy w play off o tytuł, pozostałe 16 drużyn zamiast na udać wakacje gra podobnym systemem jak wyższa część tabeli “play offy” o pierwszy wybór w drafcie. Tym sposobem każdy gra o coś do samego końca, a ekipy tankujące trafiałyby na trudniejszych rywali w swojej drabince. Zwycięzca tej “dolnej” fazy play off bierze jedynkę draftu z automatu, reszta ma proporcjonalne szanse na wyższy pick – im dalej zajdą, tym większa szansa w losowaniu na wyższy numer w drafcie.

    Lepsze to na pewno niż to durne play-in, czy jakiś głupi “puchar NBA” w środku sezonu – jak wymyślił Silver.

    (4)
    • Array ( )

      Przecież to zrodzi inną patologię, tankować będą drużyny z okolic 6-7 miejsca w RS aby wygrać sobie jedynkę draftu, bo na mistrza i tak szans by nie było.

      (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu