Jalen Rose i historia pewnej koperty
Jak każdy dzieciak, na ścianach swego pokoju miał plakaty Juliusa Ervinga i Magica Johnsona, ale ponad wszystko ubóstwiał Isiah Thomasa. Legendarni Bad Boys Pistons na zawsze zmienili oblicze ligi i wynieśli koszykówkę na salony Mo-Town.
[vsw id=”6XNqYf03Qk0″ source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
Na szczęście modlitwy matki zostały wysłuchane i Jalen, tak jak jego ojciec, stał się wkrótce pierwszoplanową postacią koszykówki uniwersyteckiej. Jego gwiazda rozbłysła jednak trochę inaczej niż Jamesa Walkera. Ojciec (egoista) był absolutnym numerem jeden w Providence i koncentrował na sobie uwagę mediów, empatyczny Jalen stał się częścią jednej z najwspanialszych drużyn w dziejach NCAA.
Jego talent ujawnił się co prawda już nieco wcześniej. W Southwestern High School of Detroit, do której uczęszczał, skumał się z innymi młodymi talentami: Voshonem Lenardem i Howardem Eisleyem, którzy także marzyli o NBA. Eisley wyjechał na studia do Bostonu (w drafcie 1994 wybrali go Timberwolves), a Lenard do Minnesoty (skąd również w 1994 pozyskali go Bucks), Jalena z otwartymi rękoma powitano na University of Michigan. Tak właśnie rozpoczęła się wielka sportowa historia.
18-letni Jalen stał się częścią kwintetu zwanego Fab Five, stworzonego w Michigan przez Steve Fishera. Pełny skład Fantastycznej Piątki to (od prawej do lewej na zdjęciu powyżej) Chris Webber, Juwan Howard, Jalen Rose, Ray Jackson i Jimmy King.
Choć ich grą zachwycał się każdy fan NCAA, a chłopaki jako piątka pierwszoroczniaków dokonali rzeczy bezprecedensowej awansując do Finałów w 1992 i 1993, to jednak nie udało im się zdobyć mistrzostwa. Przed pierwszą grą March Madness w 1992, Mitch Albom, znany dziennikarz sportowy podszedł do Jalena i wręczył mu kopertę z adresem Atlanty, na której widniał czytelny podpis nadawcy: James Walker. Jalen zdecydował się przeczytać list dopiero następnego dnia, po meczu, w którym ostatecznie pokonali Temple 73-66, a Rose rzucił 19 punktów i rozdał 8 asyst.
[vsw id=”Kho5kh3d0kI” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
CZYTAJ DALEJ >>
Bardzo dobry art
Świetny artykuł! Co C-Webb zrobił wtedy z tym time-outem, cóż, nie wierże w takie rzeczy, ale to chyba karma, bo chwilę wcześniej zaliczył kroki.
Genialny art 10/10 , czekam już ze zniecierpliwieniem na historię Fab Five !!!!!!!!!!!
ale Webber miażdżył…
Artykuł bardzo ciekawy, jednak radziłbym zwracać uwagę na korektę, bo czasami “z rytmu” wytrącają literówki czy pogubione słowa 🙂
Czy tylko ja czytając tytuł, wiem już, że to artykuł BLC i że będzie on świetny? 🙂
PS. parę literówek w tekst się wkradło (na pierwszej stronie)
artykuły o fab five – koniecznie, czekamy!
Świetny artykuł, oby więcej takich
Oklahoma idzie po rekord punktowy tego sezonu, a KD po triple double 🙂
Co do artykułu to genialny, wspaniały. Piękna historia godna scenariusza firmowego
smutne… dobry artukuł!
Świetny artykuł, oby tak dalej ! Pozdrowienia od kibica NBA (tej z lat 90tych)
może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi z tym time – outem ?
@sad
mieli juz wykorzystane wszystkie time outy w meczu. w takiej sytuacji proszenie o time out jest karane przewinieniem technicznym. pzdr:)
Skoro majac fure hajsu jako zawodnik NBA nie mógł wesprzec syna to nei wiem czemu to dla was smutne 😀 Karma is a b%tch
Niesamowita historia
Raz piszecie Jimmy, raz James… zdecydujcie się…
Będąc w temacie Fab Five- Jimmy King zagrał w Spójni Stargard jeden mecz w styczniu 2003 roku przeciwko Prokomowi Sopot (6 pkt i na tym koniec przygody w PL)
Spoko artykuł , żałuję że go nie przeczytałem 6,5 roku temu😄
Jak to nikt już nie czyta retro? Świetny artykuł!
Wszyscy czytają retro!
Ciekawe
Retro się czyta, tylko nie zawsze dajemy znać w komentarzach o tym.
Nie ma to jak retro 😉
Super art. Dobrze, że był odnośnik w nowszym wpisie, bo bym nie trafił.