fbpx

Los Angeles Lakers 2022/23: Darvin Ham, ten jeden moment

20

Są takie chwile w życiu, które pamięta się na zawsze i każdy z nas ma taki moment. To wcale nie musi być przełom, jakaś istotnie definiująca chwila. Czasem to po prostu coś przyjemnego. Ja na przykład pamiętam jak na orliku trafiłem trzy trójki z rzędu przy stanie 18:12 w gierce czterech na czterech. To było jakieś 10 lat temu. Ci, którzy wtedy ze mną grali, pewnie zapomnieli o tym po piętnastu minutach, a dziś to raczej by mi nawet nie uwierzyli, że tak było, tylko, jak to kumple, zaczęliby przekomarzać się przy piwku.

Niestety, moja chwila chwały nastąpiła na boisku, o którym nawet nie wiem czy dziś istnieje. Prócz słowa honoru nie mam żadnych dowodów na to, że miało to miejsce. Na szczęście ten artykuł nie jest o mnie. Jego bohater swój moment glorii ma dobrze udokumentowany. Nie boi się, że ktoś mu w to nie uwierzy. Śmiejącym się kumplom może rzucić na stół okładkę Sports Illustrated i uciąć wszelkie spekulacje.

#Odłamków deszcz

Tablica z trzaskiem runęła na ziemię. Kilku zawodników odruchowo rzuciło się do ucieczki ze strefy podkoszowej, by uniknąć deszczu plastikowych odłamków. Obecnym na hali osobom zaparło dech w piersiach. Jako pierwsi tchnienie odzyskali sędziowie, zmuszeni przerwać mecz i ocenić sytuację.

Był 18 marca 1996, spotkanie drugiej rundy kultowego March Madness, pomiędzy Texas Tech a Północną Karoliną na ławce Tar Heels wciąż zasiadał legendarny Dean Smith, dla którego był to bodaj przedostatni sezon w roli aktywnego szkoleniowca. Wyróżniającymi się postaciami byli obwodowi Dante Calabria, rozgrywający ostatniego roku i Jeff McInnis, który potem wszedł do NBA w legendarnym już drafcie 1996 roku i rozegrał ponad 10 lat jako m.in. rozgrywający Clippers, Portland czy Cleveland.

Najwięcej uwagi skupiali jednak na sobie dwaj zawodnicy pierwszego roku: Antawn Jamison i Vince Carter, których dziś nikomu przedstawiać nie trzeba. Do pojedynku z Texas Tech podchodzili po relatywnie łatwym wyeliminowaniu Nowego Orleanu (83:62), ale wcale nie stawiano ich tu w roli murowanych faworytów. Głównie dlatego, że ich bilans rundy zasadniczej, 21-10, był mało przekonujący. Ich największym atutem był nimb legendy otaczającej trenera Smitha. To jego geniusz czynił ten młody zespół groźnym dla każdego.

Z drugiej strony, ekipa Texas Tech przystępowała do tego spotkania z zaledwie jedną porażką na koncie i to odniesioną w grudniu. Ich autorytet nieco podkopywało jednak mało przekonujące, bo jednopunktowe, zwycięstwo w pierwszej rundzie z Northern Illinois (74:73). Ze względu na ten “prawie-blamaż” mecz nie miał zdecydowanego faworyta. Dobry sezon w Texasie rozgrywali przede wszystkim Jason Sasser, Cory Carr, Koy Smith i Tony Battie, ale to nie o nich będziemy tu dzisiaj rozprawiać, bo to spotkanie pamięta się dzięki komu innemu.

#Ham

Wszystkie nagłówki skradł rezerwowy shooting guard, Darvin Ham, w tym meczu występujący jako starter. W owym sezonie dostarczał zespołowi średnio 9.1 punktów 5.7 zbiórek i jedną asystę na mecz.

Początek spotkania był bardzo wyrównany. Żadna z ekip nie mogła narzucić swojego stylu gry, toteż zgromadzeni w hali kibice obserwowali walkę kosz za kosz. W ósmej minucie pierwszej połowy, przy prowadzeniu NC 16:14, miał miejsce atak Texasu, który wspomina się w pewnych kręgach do dzisiaj.

Piłkę otrzymał Jason Sasser, gwiazda zespołu z Teksasu i pierwsza opcja ataku ich ekipy (kariery w NBA nie zrobił, dwa sezony, trzy kluby, czternaście meczów w sumie). Wypychany na zewnątrz próbował wedrzeć się pod kosz, ale skończyło się jedynie na próbie rzutu hakiem, gdy był już poza trumną. Piłka wyleciała z obręczy, ale kryjący Hama Jamison nie upilnował go na zbiórce, skutkiem czego muskularny zawodnik Texasu porwał piłkę do morderczej dobitki w powietrzu.

Wsadzając piłkę do kosza targnął obręczą z taką siłą, że stara konstrukcja kosza, z obręczą przykręconą dwiema śrubami do pleksi, nie miała szans tego wytrzymać. Na parkiet posypały się przezroczyste odłamki, a cała hala Richmond Coliseum wybuchła od wrzawy na trybunach. Koledzy gratulowali Hamowi udanego zagrania i, choć na zegarze było jeszcze sporo czasu do końca, nikt nie miał w tej chwili wątpliwości, kto jest faworytem tego meczu.

#Straty w ludziach

Z euforią Texasu kontrastowało przygnębienie Północnej Karoliny. Ich podstawowy center, Serge Zwikker (pamiętam go z Rockets) doznał rozcięcia skóry i musiał mieć opatrzoną rękę. Ucierpiał też Antawn Jamison. Bez względu jednak na wszelkie rany cięte, dużo większe były szkody odniesione w animuszu zawodników Deana Smitha.

Przywrócenie boiska do stanu używalności trwało 29 minut. Gdy ponownie zabrzmiał gwizdek, Texas rzucili się do walki niczym rekiny, które poczuły w wodzie krew. Dwie trójki Sassera i kolejne dwa trafienia za dwa dały pierwszą istotną przewagę zawodnikom Red Raiders. Do przerwy ich prowadzenie wynosiło 44:32, przede wszystkim dzięki pięciu trafionym trójkom z rzędu. Nadgarstki w ogóle im nie stygły. Po przerwie cztery pierwsze kosze Texas Tech ponownie były trójkami, a ich dystans do rywala zwiększył się do rozmiaru 25 oczek, 63:38!

Drużyna North Carolina nie zdołała już się z tego wykaraskać, finalnie przegrywając 73:92. Był to zaledwie drugi w ciągu szesnastu lat turniej, w którym Dean Smith odpadł w drugiej rundzie. Texas z kolei awansował do Sweet Sixteen, ale tam ulegli mocarnej ekipie Georgetown, w której prócz Othelli Harringtona występował jeszcze (albo przede wszystkim) Allen Iverson.

#The cover i konkurs wsadów

Akcja Hama trafiła na okładkę Sports illustrated ale nie tylko dlatego przeszła do legendy. Do dziś uznaje się ją za jedną z najbardziej ikonicznych w historii March Madness. Nie był to zresztą jedyny raz, gdy Ham dał się poznać jako atomowy dunker. Również w 1996 roku zwyciężył on w konkursie wsadów NCAA. Rok później, już jako zawodnik Denver Nuggets wystartował w NBA Slam Dunk Contest, ale tam musiał uznać wyższość Kobe Bryanta, Chrisa Carra i Michaela Finleya, z którymi przegrał batalię o rundę finałową. Był to Weekend Gwiazd w Cleveland, gdzie oglądaliśmy jeszcze młodego zawadiakę Boba Surę.

Polecam jednak obejrzeć ten konkurs raz jeszcze pod kątem Hama, gdyż decyzje sędziowskie były tu szeroko komentowane. Jego wsady w tym konkursie powszechnie uznaje się za warte dużo więcej niż te 36 punktów, które mu przyznano.

#Kariera w NBA

Kariera zawodowa Hama nie była zbyt chwalebna, ale obecnie z miesiąca na miesiąc cementuje on swoją pozycję jako utalentowanego szkoleniowca. Praca w Los Angeles Lakers będzie jego pierwszą posadą w roli głównego szkoleniowca i trzeba przyznać, że od razu jest to skok na głęboką wodę.

Jego dziedzictwo nie może równać się w żaden sposób z dorobkiem tych, którymi przyjdzie mu dyrygować. Zawsze jednak może wrócić do swoich chwil chwały i pokazać im kasetę z March Madness. Wszak pierścienie zdobywa się co roku, ale koszy w NBA od dawna nie urywa już nikt.

#Los Angeles Lakers 2022/23

Oto rotacja zespołu, jaki przyjdzie Hamowi prowadzić poczynając od wtorkowej nocy, kiedy to Lakers zagrają z obrońcami tytułu z Golden State:

  • PG – Kendrick Nunn, Russell Westbrook, Dennis Schroder (kontuzja), Scotty Pippen
  • SG – Lonnie Walker, Patrick Beverley, Max Christie
  • SF – LeBron James, Austin Reaves, Matt Ryan, Troy Brown Junior (kontuzja)
  • PF – Anthony Davis, Juan Toscano-Anderson, Cole Swider
  • C – Damian Jones, Thomas Bryant, Wenyen Gabriel

Wiecie na co liczę? Na konkrety! Konkretnie ułożoną grę, pociąganie do odpowiedzialności zawodników za popełniane błędy i samowolę. Ham wydaje się być odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Nikt od dawna nie posadził Mr Triple-Double, Russella Westbrooka na ławkę rezerwowych. Na pytanie czy Russ będzie starterem, nowy szkoleniowiec odpowiada: tylko jeśli będzie grał w obronie. A więc jestem spokojny. Jeśli zdrowie dopisze, Lakers mogą zajść dalej niż się niektórym zdaje.

[BLC]

20 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    “Jeśli zdrowie dopisze” uzupełniłbym o “oraz zabraknie go u 16 innych drużyn, Lakers mogą zajść dalej niż się niektórym zdaje”. Teraz ma to sens 😉
    Niekontuzjowani Lakers mogą być mocni, ale żeby zaczęli być ważni, będą potrzebowali znacznie więcej niż zdrowia.

    (11)
    • Array ( )

      Oby Indiana nie dała się tak zrobić w konia. Niech handlują Turnerem za ciekawego młodego zawodnika typu Haliburton. Hielda mogą oddać Lakersom za jeden pick pierwszej rundy draftu. Bo dużo zarabia i wcale nie jest taki kozak 3&D jak się tu pisze. I żeby nie brali za żadne ananasy westbrooka. To niedorzeczne.
      W ogóle wszyscy GM-y niech nie handlują z Lakers, niech sprawią żeby LeBron skończył jak Kobe. Żeby został ceglarzem, skoro wyprzedał cały skład z talentu na rzecz szybkiego sukcesu.

      (16)
  2. Array ( [0] => contributor )
    PATRON
    Odpowiedz

    Sam nie wiem co sądzić o Lakers. Teoretycznie mają doświadczonych zawodników. Istotnym będzie chemia w zespole, gdy przegrają seriami mecze, a Lebron będzie nabijał swoje statystyki.

    Chciałbym, aby ten zespół znów walczył o historyczne #18 mistrzostwo, ale zbyt wiele czynników wskazuje jednak na porażkę. Westbrook za paczkę z Indiany. Tu i teraz. Westbrook wciąż ma cały talent do odbudowania swojego nazwiska, ale to przy Lebronie i jego roli w zespole nie nastąpi. Lakars powinni pompować wartość Wesbrooka na starcie sezonu, choćby dlatego aby go wytransferować.

    Co do trenera Hama, to łatwo mu mówić w kwestii Westbrooka. Ciekawe czy o odpuszczającym Lebronie i AD też tak powie. Podwójne standardy. Rozumiem, że gwiazdy ligi zawsze były inaczej traktowane, ale zarówno kiedyś Bryant jak i teraz James na tym etapie kariery odpuszczając obronę wprowadza złą energię w cały zespoł. Lider musi cisnąć, choćby nie wiem co.

    (9)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    niestety głaskania Lakers po głowie ciąg dalszy. Przed poprzednim sezonem było to samo, skąd się bierze taki nieograniczony kredyt zaufania do nich?

    (14)

Komentuj

Gwiazdy Basketu