fbpx

Lot na terytorium wroga: Atlanta Hawks za żelazną kurtyną

10

#Sabonis

Drużyna ZSRR nie istniała w tamtych czasach bez Arvydasa Sabonisa, mającego opinię najlepszego centra poza granicami USA. Już 3 lata wcześniej Hawks wybrali go w drafcie, jednak liga anulowała ten wybór z powodu wieku Sabonisa i tak, w 1986, zgarnęli go Hawks. Niestety, jak wiecie, jego debiut za oceanem opóźnił się aż do rozgrywek 1995/96, gdy był już wymęczony kontuzjami. Po europejskim sezonie 1994-1995, ówczesny manager Portland, Bob Whitsitt, poprosił klubowego lekarza o przyjrzenie się zdjęciom rentgenowskim Sabo. Wiecie co powiedział lekarz?

Za same te zdjęcia rentgenowskie Sabonis powinien mieć miejsce dla niepełnosprawnych na klubowym parkingu.

“Sabo” był też zwyczajnie “starawy” jak na rookie, a mimo to, ten mierzący 221 cm i ważący 132 kg olbrzym, robił swoją grą kolosalne wrażenie (39/104, a więc 38% za trójkę jako debiutant!). Utrata praw Atlanty do Sabonisa wpłynęła na wprowadzenie reguły draft-and-stash, pozwalającej utrzymać prawa do wybranego zawodnika do momentu podpisania przez niego kontraktu.

#Mecze

Widoczny w tle transparent z napisem “Witamy drogich amerykańskich gości!”

Pierwsze spotkanie rozgrywane w Tbilisi, Hawks wygrali 85-84. Musieli radzić sobie bez Dominique Wilkinsa, który dolatywał na własną rękę i nieoczekiwanie musiał spędzić dodatkowe 12 godzin na lotnisku w Moskwie. Niemniej, Hawks poradzili sobie bez swojego lidera, a na trybunach, pośród 10 tysięcy gapiów, zasiadła m.in… mama Zazy Pachulii. Sukces Hawks udało się powtórzyć również na Litwie, na oczach młodziutkiego Zydrunasa Ilgauskasa. Zwycięstwo 110-105 po dogrywce dało im prowadzenie 2-0 i praktyczną wygraną w trójmeczu.

Byli utalentowani, zdyscyplinowani i świetnie przygotowani, walczyli do samego końca [Kevin Willis]

Trzeci mecz, w Moskwie, rozstrzygnięty został na korzyść gospodarzy, stosunkiem 123-132.

Drużyna ZSRR, jak pisałem wcześniej, kilka miesięcy po tym “sparingu” sięgnęła po olimpijskie złoto w Seulu.

#Rys historyczny

Rok po tych wydarzeniach (lecz oczywiście nie z ich powodu) upadł Mur Berliński, w 1991 ZSRR. Padały kolejne bariery uniemożliwiające zawodnikom budowanie międzynarodowych karier. Aż do 1995 czekaliśmy na debiut Sabonisa (ponad dekadę po drafcie!) w NBA. Po nim kolejni wydeptywali sobie ścieżki. Teraz, u progu rozgrywek 2017/2018 NBA jest bardziej “global” niż była kiedykolwiek indziej. W minionym sezonie mieliśmy na parkietach NBA 131 obcokrajowców z 41 krajów. Atlanta dołożyła swoją cegiełkę do tego sukcesu.

Każdy z nas marzył o NBA, ale nikt o tym głośno nie mówił. Nie chcieliśmy wyjść przed ludźmi na głupców [Wołkow]

#Bonus

Osobom zainteresowanym tematem polecam mój starszy artykuł na temat wspomnianego w tekście Sarunasa Marciulionisa. To jemu słynny mistrz szachowy Garri Kasparow powiedział przed ucieczką do USA:

Posłuchaj, jutro albo będziesz jednym z najbogatszych sportowców w Stanach, albo zdechniesz gnijąc na Syberii. Nie ma trzeciej drogi.

/legendy-nba-sarunas-marciulionis/

Polecam również Waszej uwadze polski komediowy film o baskecie “Czarodziej z Harlemu”, w którym dobrze widać realia epoki (notabene, film nakręcony w 1988, tak jak mecze). To z tego obrazu weszło do języka kultowe powiedzonko “Kto murzyna ma, u tego murzyn gra!” I na tym sympatycznym akcencie, pozwolę sobie zakończyć ten artykuł.

[BLC]

1 2

10 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Mecze NBA w Europie to wspaniała inicjatywa. Czekam aż będzie jakiś w Polsce, ale chyba to marzenie ściętej głowy, za mały rynek jest u nas, chociaż myślę, że zainteresowanie byłoby duże. Może kiedyś wielka koszykówka zawita do Warszawy, bo jedyny przebłysk NBA jaki widzimy w Polsce to w pewnym stopniu campy Gortata i zawodnicy niechciani w lidze i grający u nas. Także mam cichą nadzieję, że kiedyś pójdziemy na jakiś mecz 😀

    (20)
    • Array ( )

      No na narodowym mecz dwóch drużyn NBA byłby czymś, nagłaśniany przez media w całym kraju pewnie stadion zapełniłby się aż po dach, chociaż wejściówki pewnie walnęli by większe niż na playoffs

      (0)
  2. Array ( )
    wielmozny pan P 31 lipca, 2017 at 15:20
    Odpowiedz

    ciekawe, ze te mecze pokazywane były w TVP, a komentatorzy w niezapomniany, poczciwy, sposób
    przybliżali widzom zarówno samą NBA, jak i sylwetki zawodowców zza Oceanu.

    takie to były czasy.

    wspaniała inspiracja wówczas dla wszystkich, którzy preferowali piłkę koloru
    pomarańczowego, omijając dumnie i obojętnie te place do gry, na których królowała
    “biedronka” :]

    (11)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Film nazywa się Czarodziej z Harlemu i dajesz takie zdjęcie na końcu… BLC, chyba pobrales nie ten film o takim tytule XD

    (7)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Jak mowa o czarnoskorych koszykarzach w komunistycznych klimatach to polecam poczytac historie o kent’cie washingtonie czyli tym murzynie ktory grał w kosza w “Misiu” i na nim tez wzorowano glownego bohatera w “czarodzieju z harlemu”. Koles po prostu przyjechal do polski grac w kosza z usa w tamtych czasach i w 1980 roku byl nawet mvp plk

    (5)

Komentuj

Gwiazdy Basketu