fbpx

NBA: nowi, piękni New York Knicks | debiut Barretta w Toronto | Joker i Luka popili

29

WTMW. Witam wszystkich bardzo serdecznie w Nowym Roku 2024 i zapraszam na spotkanie z najlepszą ligą świata, czyli hej hej tu NBA itd. Na początek najmilsi memu sercu Patroni serwisu, czyli podziękowania składam na ręce:

  • Maciek Saw
  • Piotr Le
  • Phybiak
  • Przemek R
  • M Rok
  • Seba C1392
  • Jan Ka
  • Bartek M
  • Paweł Si⚡️⚡️
  • Monolog 86
  • Fima Zielony Ogród
  • Nikodem J

Chłopaki, bez Was nie ma tegoż mojego pisania, więc ze szczerego serca, dziękuję. A teraz już szybkim krokiem i rzutem oka przejdźmy do spraw zasadniczych. Pierwszy stycznia to dzień, który w pewnych kręgach albo okresie życia nie istnieje, ale my sportowcy (haha) trzeźwość umysłu zachowujemy zawsze, prawda? Za oceanem fajne mecze:

Timberwolves 106 Knicks 112

Pięknie nam się trafił pierwszy występ “nowych” Knicks i to o normalnej, europejskiej porze. Mam na myśli debiut OG Anunoby (17 punktów) i Preciousa Achiuwy w barwach Big Apple, po transferze z Toronto. Jakie pierwsze wrażenia? Jestem fanem! 26-letni OG w Knicks to zupełnie nowa jakość i koszykarskie IQ na niskim skrzydle. Wystarczyła chwila, aby dostrzec różnicę. Chłopak nie zna zagrywek, jak lasery ma wymierzone w siebie oczy całego Madison Square Garden, a tymczasem trafia tróje, zbiera, biega i broni. Najlepsze są jednak ścięcia, czyli jego praca i instynkty bez piłki. Dodałbym umiejętności podania w ruchu, czyli coś, czego RJ Barrett nie umiał i wciąż nie umie. OG kilkukrotnie uciekał rywalom za plecy wzdłuż linii końcowej i kończył prostym acz dynamicznym wsadem z góry (wiadomo, że nie z dołu).

Owszem, RJ to pierwsza piątka reprezentacji Kanady, gwiazdorski potencjał ma zapewne większy, ale coś mi się widzi, że nie zostanie on nigdy zrealizowany. Barrett ma unikalny, niesamowity wręcz ciąg na kosz, czyli coś, co się nazywa “rim shot creation” on to ma na elitarnym poziomie. Sęk w tym, że jak już się pod obręczą znajdzie, nie grzeszy efektywnością, kończy akcje na słabym procencie. Z wyskoku rzuca bardzo przeciętnie, w grze 1-na-1 opiera się na przewadze fizycznej, aniżeli technice, co niejako dubluje go z Juliusem. No i przy tym wszystkim widzi niewiele wokół siebie, rozumiecie o czym mówię? Dla kontrastu, kolega Anunoby ma charakter “gracza zadaniowego”, wykonuje brudną robotę, kryje największego bandziora rywali i nie płacze gdy mu nie podają. Może inaczej, nie bierze się za rzeczy, których nie potrafi, rzuca kiedy ma miejsce, gra na zespół, a to go idealnie wpasowuje w potrzeby Knicks (i nie tylko Knicks).

Tak więc tak, chłopaki pociągnęli gości z Minnesoty za sprawą znakomitego otwarcia po stronie “naszego człowieka” Randle’a (39 punktów 9 zbiórek) oraz zapaści Wolves w drugiej kwarcie (17:38) gdy na placu rządzili Brunson (16 punktów 14 asyst) OG, DiVincenzo, Hart i Quentin Grimes. KAT popełnił kolejne faule i spadł z boiska. Dominowała werwa, ruchliwość i gra z kontry, gdzie Knicks osiągali momentami niemałe sukcesy. Dodaj entuzjazm, wymienność piłek, kilka wynikających z tego ofensywnych zbiórek, bardzo przyjemnie się na to patrzyło.

Jest przed północą, oglądam pomeczową konferencję trenera Toma Thibodeau i choć lekarzem nie jestem, facet zdradza początki choroby Parkinsona. Ręce mu chodzą, szczęka pracuje jak u świętej pamięci Andrzeja Leppera przed wejściem na mównicę sejmową, facet żyje w permanentnym stresie i wydaje się, że koszykówce oddał całego siebie. Dla mnie zrobił parę błędów w tym meczu, niepotrzebnie na przykład pozwolił się otworzyć Townsowi (29 punktów 6 zbiórek) zamiast od razu posłać na niego OG. Edwardsa (35 punktów) i tak kryć nie byli w stanie po zasłonie. Randle co prawda matchup z Townsem zdominował absolutnie, ale mogło się zakończyć inaczej, mógł wpaść w foul-trouble, gdyby gwizdki był lżejsze.

Przy okazji, mało zauważalny acz bardzo potrzebny na boisku był środkowy Isaiah Hartenstein, który w dużej mierze trzymał fort pod koszem i zneutralizował w ataku wielkiego Rudy’ego Goberta. Wieńcząc tę relację, polecam uwadze zespół nowojorski. Dalecy są od poukładania, ale widać rodzący się klimat, vibe, tożsamość. Ktoś tam wreszcie fajnie myśli kadrowo. Można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie, bo przecież główny rozgrywający / lider zespołu (Brunson) jest synem asystenta trenera, zaś agent OG jest synem prezydenta klubu. Ja mam nadzieję, że boisko odda dobry klimat, który zdaje się panować w szatni.

Co prawda mocno się opuścili we wszelkich ratingach od czasu kontuzji Mitchella Robinsona (po operacji nie zagra do końca sezonu) ale zatrudnienie OG to krok w dobrą stronę, jest płynniej! Wciąż są duzi fizycznie na pięciu pozycjach, każdy prawie rzuca z wyskoku, podaje, myśli. Trzeba im będzie znaleźć jakiego “microwave scorera”, jakąś atomową mysz na ławkę, na zastępstwo dla Quickleya, ale wierzę, że i to ogarną. Mało to w lidze graczy pokroju Bonesa Hylanda czy Malika Monka? Bez urazy dla tego drugiego, bo w ramach drugiego składu Sacramento gra wybitnie.

Cavaliers 121 Raptors 124

Kolejna, zupełnie nowa, odmieniona ekipa. W pierwszej piątce Raptors po raz pierwszy zobaczyliśmy wczoraj RJ Barretta i Immanuela Quickleya. Od razu sobie powiedzmy: Barrett ogromnie skorzysta z powodu tempa, z jakim grają Raptors. W Nowym Jorku było ślamazarnie, tutaj za każdym razem jest próba ataku z biegu, co bardzo sprzyja slasherom. Łapał piłkę i szukał korytarza pod kosz, często łapiąc kontakt z rywalem i wymuszając faul. Zdobył w ten sposób 19 punktów choć ekspozycji wcale wielkiej nie miał. Samcem alfa w klubie pozostaje Pascal Siakam, który na przestrzeni ostatnich dni gra wybitnie.

Cavs próbowali go kryć wysokim (centrem) co zakończyło się otwartymi pozycjami na łuku, które z kolei otworzyły mu przestrzeń do gry na kosz itd. Wszystko mu wychodziło: 36 punktów 13/20 z gry 5/8 za trzy. Trochę to wygląda tak, że pompowana jest wartość transferowa Pascala, o którego transferze otwarcie mówi się od wielu tygodni, żeby nie powiedzieć miesięcy. Ogromna liczba ekip potrzebuje wzmocnienia na silnym skrzydle, żeby nie wytykać palcami: ATL, DAL, DET, IND, MIA, OKC. Warto obserwować dalsze losy Kameruńczyka.

Wracając do meczu, trochę egoistycznie jako nominalna jedynak wyglądał Quickley (14 punktów 6 zbiórek 3 asysty) ale widać było, że bardzo mu zależy, bardzo się stara i niestety od tego starania wpadł w nadmiar przewinień i trochę rytm zgubił. Końcówka mimo wszystko równa, nerwowa, bo Cavs za sprawą bardzo sprawnych i energicznych Carisa Leverta (31 punktów 20 oddanych rzutów), Donovana Mitchella (26 punktów 7 asyst) a także imponującym trafieniom Sama Merrilla (16 punktów 6/11 z gry, mega talent strzelecki, prawdziwy automat w łapie) trzymali się do końca. Wspomnę jeszcze postać grającego na wszystkich możliwych pozycjach Scottiego Barnesa (20 punktów 6 zbiórek 5 asyst) bo to najbardziej wartościowy zasób, jakim dysponują w tej chwili obie ekipy. To właśnie jego trafienie zapewniło gospodarzom prowadzenie minutę do końca. To jego faulowali też goście aby przerywać grę w ostatnich sekundach.

Pistons 113 Rockets 136

Wynik nie stanowi zaskoczenia. Najczarniejsza seria w historii NBA co prawda została ostatnio przerwana, ale Detroit to wciąż przyczółek wszelkiej maści spadochroniarzy, ludzi o wątpliwych koszykarskim IQ oraz charakterze. Wczoraj rozmawialiśmy sobie na Discordzie na temat Cade’a Cunninghama, do którego straciłem sympatię od jakiegoś czasu. Umiejętności podważać nie zamierzam (średnie sezonu na poziomie 23.5 punktów 4.1 zbiórek 7.3 asyst) bo momentami przypomina Devina Bookera sprzed kilku lat, forsującego rzuty w beznadziejnym zespole Phoenix. Jednak o ile Book miał/ ma w sobie sportową złość, przez którą na twarzy wykwita mu pąs, Cade wydaje się po prostu zmanierowanym typem. Jego mowa ciała odstręcza, brak chemii z Bogdanovicem jest widoczny, to nie jest gość, który ciągnąłby pozostałych w górę, to jest indywidualista. Do tego dochodzą przeróżne doniesienia albo obrazki z przeszłości. O widzicie, świetną partię rozegrał dziś Jalen Green (22 punkty 5 zbiórek 5/9 zza łuku). Widać w nim było ekstra pazur, a dlaczego? Zobaczcie:

Cade dzisiejsze zawody skończył z dorobkiem 6 punktów 10 asysty przy 3/16 z gry. Chłopcy coacha Udoki zajęli się nim pierwszorzędnie. Reszta niczego nie wskórała, bo taki to zespół niewspółpracujący.

Pacers 122 Bucks 113

Do teraz nie mogę uwierzyć, że Milwaukee oddali Jrue Holidaya, Graysona Allena i picki draftu za tę szanowną postać. Tak samo będzie w najważniejszych meczach sezonu, zobaczycie. To nie są braki wyszkolenia, to jest charakter. Z reguły jest na odwrót, ale dziś wprost proporcjonalna była jakość obrony Damiana Lillarda to jego dyspozycji na atakowanej połowie: 13 punktów 3/16 z gry 1/9 zza łuku. Dobra, bo trochę zamieszałem, gość jest iście fatalnym obrońcą:

A przecież Milwaukee za sprawą dominujących warunków fizycznych prowadzili już piętnastoma punktami! Pierwszy skład Indiany dostał wciry, ale grupa komandosów z ławki, czyli Isaiah Jackson, Ben Mathurin i Obi Toppin, pod batutą McConnella, a następnie Haliburtona odrabiała wszelkie straty szybkością, ruchliwością i dynamiką. Bucks mają jeden poważny problem, są niezwykle przewidywalni, a ich obrona pełna dziur. W meczu z tak energicznym przeciwnikiem aż 38 minut otrzymuje słoniowaty center Brook Lopez, który raz po raz cofa się pod obręczy broniąc grę pick and roll. Zatem to kwestia czasu zanim zdolny playmaker (26 punktów 9 zbiórek 11 asyst Haliego) zacznie temat rozpracowywać i tak też się stało w nocy.

No widzicie, dopóki byli Jrue czy Allen, problem był maskowany, bo nawigacja zasłon i obrona z pomocy stała na najwyższym poziomie, a teraz w pierwszej linii chodzą Dame i Malik Beasley. W playoffs to będzie masakra, totalny zawód oczekiwań. Najwyżej punktował Giannis (30 punktów 18 zbiórek 11 asyst przy 11/20 z gry) choć i tak znacząco poniżej bukmacherskich linii, a jego przewaga fizyczna stanowić może tylko dopóty, dopóki koledzy trafiają zza łuku. Z trójkami jest natomiast różnie, o każdej ekipie można powiedzieć, że wygląda nieźle jak trója siedzi. Nawet lebiegom z Detroit zdarzyło się przecież wygrać, prawda? Chodzi o fundament, poukładanie spraw, a tutaj Bucks zaliczyli regres.

Hornets 93 Nuggets 111

O rety jakie brzydko pachnące zawiniątko w poświątecznym papierku ten mecz. Joker to bankowo zapił w Sylwestra. W pierwszej połowie chyba nie oddał rzutu, nie pamiętam, może jeden, nie śledziłem bardzo uważnie. Mistrzowie chcieli porobić gości jak najmniejszym nakładem sił, ale się nie udawało, więc po przerwie się misiowaty Serb wziął za punktowanie i tamy puściły. Czterdzieści do siedemnastu w trzeciej ćwiartce i nara, siedzisko, kaptur na łeb i można dalej kaca leczyć.

Na parkiet wrócił pogryziony przez psa Aaron Gordon, ponoć aż dwadzieścia szwów musieli mu założyć. Jak przyznał w wywiadzie, zbyt wiele ajerkoniaku w święta wychylił i trochę za ostro bawił się z własnym psem rasy Rottweiler. Ten klapnął zębami i macie. Szczękami klepią także kibice Charlotte, ich zespół zdziesiątkowany bez LaMelo i Roziera na obwodzie, bez Marka Williamsa na środku i bez Haywarda łączącego obwód ze środkiem. To się musiało tak skończyć. Cieszy lepsza skuteczność Jamala Murraya (25 punktów 7 asyst) ten gość zawsze zalicza wysokoprocentowe pozycje rzutowe, bo jeszcze się taki zespół nie znalazł, coby ich grę dwójkową z Jokicem ogarnął.

Blazers 88 Suns 109

Bradley Beal (21 punktów) wrócił zgodnie z zapowiedzią, ale znów nie ma Kevina Duranta. Ten wziął wolne w Nowy Rok zasłaniając się obrzękiem kostki, a może chodziło o naciągnięte ścięgna, nie dojdziesz. Na gości z Portland wystarczyło. Wchodzimy w fazę sezonu, gdzie o losach meczów będzie decydował rookie Scoot Henderson (17 punktów 6 asyst) to jego okres “zielonego światła”. Moje zdanie znacie, dajcie mu jeszcze Jadena Iveya do pary i niech biegają. Niepotrzebnie NCAA nam robią z zawodowej koszykówki. Siedmiu graczy PHX z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Nominalnym rozgrywającym Devin Booker (10 punktów 8 zbiórek 6 asyst).

Mavericks 90 Jazz 127

Luka (6/20 z gry 14 asyst 4 straty ) dołącza do kolegi Serba, jeśli wiecie co mam na myśli. Bez energii i jeszcze wolniej niż zazwyczaj. Nie pomógł wcale powrót Kyrie Irvinga (6/14 z gry) który oczy też miał mętne jakby się zbyt wiele dymu z kadzidełek nawdychał. Na ich tle Jazz to fura energii: Sexton, Clarkson, rookie Keyonta George, Agbaji – dwa tempa szybsi od obwodu rywali. Zakończyło się, nie uwierzycie: pierwszym triple-double w klubie z Salt Lake City od 2008 roku, gdy podobnej sztuki dokonał Carlos Boozer. Szesnaście lat oczekiwań, przedłużony czas gry, odsuwający się celowo koledzy, ale jest: 20 punktów 10 zbiórek i 11 asyst Jordana Clarksona. Brawo!

Heat 104 Clippers 121

Nie dotrwałem do końca, ale może to i dobrze. Zawiódł mnie Bam Adebayo (21 punktów 15 zbiórek) pudłując jedenaście rzutów oraz cztery osobiste. Zabrakło jego wkładu w środku, nie udało się rozciągnąć obrony, Clippers stali swoim sztywnym szykiem, nie podwajali. O wygranej zdecydowały procenty rzutów trzypunktowych: Powell 4 trafienia, George 3, Harden 3, Manager 2. Inna rzecz to gra z kontry, gdy pudłujesz rzuty, przeciwnik atakuje z biegu, tak jak lubi. Gratulacje dla kibiców Clippers, Wasz zespół wygrał 8 z dziesięciu ostatnich rozgranych gier i z bilansem (20-12) okupuje już czwarte miejsce w konferencji.

Dobrego dnia wszystkim! Pozdrawiam serdecznie grupę typera, a niezdecydowanych zapraszam na Discord. Zaproszenie tutaj:

https://discord.gg/KSTUtkTBAn

29 comments

    • Array ( )
      WinnerWSekundzie 2 stycznia, 2024 at 13:49

      Bo po tym co odwalił Lebron z przekroczeniem linii to ciężko cokolwiek napisać. Inny gracz by pewnie dostał jakaś kare czy cokolwiek ale Lebron ma parasol ochronny.

      (10)
    • Array ( )

      Bo oni do play offs nie wejdą, a to się w głowie nie mieści. Leflof młodszy nie będzie, Davis jest chimeryczny, Russell ma charakter przedszkolaka, Vincent kontuzja, Reaves słaby fizycznie, przeciwnicy wjeżdzają w niego śmiało, a letnie super wzmocnienia – haczimura, Wood, Hayes nie są takie super. Także 11 miejsce nie zadowala, tym bardziej jak Clippersi są na czwartym:)

      (9)
    • Array ( )

      Ale co za głupoty pierd….to niby admin pisze tylko o drużynach co wejdą do PO? Xd a co do lebrona to miał rację, karę to powinieneś sędzia dostać, płaczcie dalej i tak już każdy się że LeBron to goat

      (-9)
  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Bartek, ban na wypowiadanie nazwiska Load Managera jest dożywotni na GWBA, czy może jeszcze odpracować swoje winy np. zdobywając mistrza z LAC?
    (pytam hipotetycznie, zapewne nie zdobędzie mistrzostwa z Clippers – to jest wbrew IV zasadzie termodynamiki żeby ten klub coś wygrał)

    (9)
    • Array ( )

      Ale ksywa “Menagier” przyjęła się i nawet pasuje to tego jegomościa.
      A poza tym art. sztos!

      (5)
    • Array ( )

      Drogi Bartoszu, może zamiast LeBron używaj Cry Manager, bo to już niesmaczne się nie-powoli robi. Zaś co do LAC, to Kawhi gra w tym sezonie po 35 minut, podobnie PG, brak load managementu (zerknij co wyprawiają Nets), więc nieco to żenujące, że Płaczek ma u Ciebie – do przesady pełną – przestrzeń na płacz i flopowanie, zaś Kawhi, który zasuwa jak dzik, nadal jest hejtowany (tak, to jest niestety hejt)….

      (2)
    • Array ( )

      Być może to był brakujący element w układance Hardena – metropolia, kluby, nocne życie, hamburgery. Teraz gość jest kompletny. W Las Vegas grałby na 300%.

      (8)
    • Array ( )

      Harden chciał grać w Clippers, bo jest z LA (metropolii), podobnie jak George, Kawhi i Powell, który jako dzieci chodzili na mecze Clips właśnie. Zaś co do imprezowego charakteru Jamesa, to przyznasz, że lepiej się na oceanie w jachcie siedzi, niż na pustyni z kasynami ;-). A tak poza wszystkim, to LAC wyglądają bardzo dobrze, mają świetną ławkę, a do tego za chwilę wraca Plumlee (mają też PJ Tuckera od “brudnej”; na bank się przyda później), zaś Harden nawet broni (szok!), więc może być ciekawie 🙂

      (2)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Bucks są na drugim miejscu na wschodzie z bilansem 24:9.
    To tak a propos ich tragicznej gry z Lillardem w składzie😉

    (-1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Clippers oprócz trenera mają wszystko by grać w finale. A w finale z takim Bostonem to powinni wygrać gdyż standardowo Tatum pipka popuści, Brown potraci z kozła po 7 piłek na mecz i jak białasy nie zastrzelą ich trójami to będzie jak zwykle. No i trener w Bostonie jeszcze gorszy. Więc proszę więcej szacunku dla LAC gdyż jego brak świadczy o Waszej niewiedzy. A tak chyba nie jest, co?

    (17)
    • Array ( )

      Po pierwsze nie widzę Nuggets przegrywajacych z LAC, a po drugie nie widzę Bostonu wygrywającego z Miami, z racji rzeczy które wymieniłeś. Tatum może wysyłać swoje buziaki w trybuny do czasu playoffs. Tam rządzą twardzi i mentalnie odporni. Czyli nie Boston.
      A jak chcecie przywołać Holidaya, to polecam wpisać na YT Jimmy Butler on his head.

      (0)
    • Array ( )

      Nuggets głębia składu w tym sezonie nie ta. Jedna kontuzja i ten zespół leży. W odróżnieniu od LAC.

      (4)
    • Array ( )

      Kawhi kontuzja kolana w drugiej rundzie, Harden spalone styki, Georg miękka kupka, Westbrook jeździec bez głowy… Tak to widzę w play-off.
      I nie skreślałbym OKC, bo mogą naprawdę namieszać w tym sezonie.

      (3)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Przecież to widać że Lillard nie ma żadnej chemii z Giannisem i nie chce tam wcale być. Nawet przy wygranych nie widać w nim tego ‘joy’.
    Chłop chyba na serio wziął do serca że będzie grał tylko dla Miami i ma wyrąbane na Bucks. A oddanie Holidaya i pomoc Bostonowi to największy dramat tej historii.

    (13)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Tak bezstronnie to trochę słabo ganić Bucks za jeden słabszy mecz bo ostatnio są mocni… To samo Clippers… Poprostu grają dobrze a nie przeciwnicy są słabi…. Jak Boston dostawał w łeb od Orlando to była cisza…. Lakers się totalnie pogubili i cisza….

    (6)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Booker w Sylwestra też musiał popić. Dobrze, że rywal niewymagający to reszta kolektywnie ogarnęła sytuacje

    (2)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    A dla mnie to Lillard w końcu jest zweryfikowany. Łatwo się gra i staty klepie przy 30 rzutów na mecz. Ta obrona to sam Russell by się nie powstydził 🤣.
    A z Lac ciężko kibicować jak grają swoje izolacje. A pisanie że poradzą sobie w play-offach nie mają sensu.
    Wyżej stawiam Dallas w serii😄

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu