fbpx

NBA: pierwsze zwycięstwo Wembanyamy i Sochana | bajeczny debiut Damiana Lillarda

19

WTMW. Witajcie, trochę mnie z Wami nie było, ale już jestem z powrotem. Nie wypadłem z obiegu, sezon NBA z uwagą śledzę, przedwczoraj w “grupie typera” zaliczyliśmy nawet bezbłędny dzień. Bardzo jest miło widzieć swoje typy na wygranych kuponach, dziękuję za zaufanie Panowie. Chętnych do zabawy zapraszam na nasz serwer, który liczy już ponad 2600 członków. Tutaj macie link z zaproszeniem:

https://discord.gg/KSTUtkTBAn

Zobaczmy zatem co nas ominęło za oceanem:

Sixers 117 Bucks 118

Początek trudny dla podopiecznych Nicka’a Nurse’a. Gra się nie kleiła, nie trafiali rzutów, więc się Milwaukee wysforowało na lekkie prowadzenie, a Damian Lillard skacząc jak żaba po zasłonach, zaliczył debiut marzeń w nowym klubie (39 punktów 8 zbiórek 4 asysty). Przede wszystkim trzymał zespół na powierzchni wody gdy Giannis Antetokounmpo zasiadał na ławce. Prędko też okazało się, że Khris Middleton (rozegrał 16 minut) do gry się nie nadaje, a jego prawe kolano sprawia dyskomfort i puchnie. Dziś go przeciwko Atlacie nie zobaczymy, nic się nie pogorszyło, organizm po prostu zareagował na gwałtowne zwiększenie obciążenia i trzeba delikatniej. Trening, obserwacja, parę minut w meczu, obserwacja, wszystko jest elementem większego planu. No cóż, trzymamy kciuki.

Giannis (23/12/3) miał problemy z przedarciem się pod obręcz, bo jednak Embiid (24/7/6) jako stacja końcowa tuż przed samą obręczą potrafi wyhamować najbardziej rozpędzony pociąg. W drugiej połowie do ataku przystąpili Sixers, kilka rzutów wpadło Kameruńczykowi, rozkręcił się prędki Maxey (31 punktów 8 asyst) cała grupa trafiała na wysokim procencie , ale koniec końców zabrakło celnego oka na linii rzutów wolnych, a jedna czy dwie krzywo odbite piłki trafiły w ręce gospodarzy. Mogło pójść w obie strony, naprawdę. Sixers ogląda się wdzięcznie. Znacznie lepiej niż za czasów dyzmy i brodatego.

Suns 95 Lakers 100

PHX bez Bookera i Beala, więc rozgrzeszeni z ledwie jedenastu zdobytych punktów w czwartej kwarcie. Durant (39 punktów 11 zbiórek) się umordował, ale nie dał rady. Suns i tak prowadzili przez większość spotkania. Dlaczego? Po pierwsze na piłce wciąż gra nieefektywny D’Angelo Russell, w miejsce Austina Reavesa, z którego robią głupiego. Po drugie schemat pod tytułem “5 Out offense” jest we wczesnej fazie dogrywania i wygląda paskudnie. Spowolniałe próby pchania piłki do zawodnika, który ma przewagę zasięgu bądź szybkości, najczęściej do Anthony’ego Davisa. Po trzecie wymienianie się kolejnością. No niewiele się tam klei i do oglądania jest ciężkie. PHX spuchło, Nurkic nie stanowił, bo jednak wysoki i mocny jest froncourt LAL, a James mógł po cwaniacku oszukiwać w obronie, co zresztą próbuje czynić w każdym meczu. To właśnie senior wygrał ten mecz kolejnymi, siłowymi wtargnięciami w pole trzech sekund. Na jego koncie zapisujemy 21 punktów 8 zbiórek i 9 asyst. Niesamowite, ale momentami to wciąż jest najlepszy gracz swojej drużyny.

KOLEJNY DZIEŃ w lidze, czyli mecze z piątku na sobotę.

Pistons 111 Hornets 99

Dwa zespoły zmierzające w odwrotnych kierunkach. Hornets z LaMelo Ballem za sterami znają co najwyżej jedno tempo, czyli cały czas do przodu. Lider z pozoru zaliczył statystyki świetne: 20 punktów 9 zbiórek 9 asyst, ale jeśli pogrzebać głębiej wychodzi, że znów holował gałę i było mu daleko do określenia skuteczny, o które w koszykówce chodzi najbardziej: 4/17 z gry. Trudno gnać do przodu, jeśli rywal kontroluje obie tablice. No i właśnie, niespodzianką po stronie Detroit (poza osobą Cade’a Cunninghana, na której skupia się więszkość uwagi obrony) jest podkoszony atleta Jalen Duren (14 punktów 17 zbiórek 7/8 z gry) który skacze na obręcz i ściąga z góry większość odbitych piłek. Dwaj środkowi Charlotte szybko wyautowani / wpędzeni w problem z przewinieniami. Do tego fajne wsparcie ławki Detroit w osobach weterana Aleca Burksa, potrafiącego grać na faul/ na kontakcie oraz kolejnego biegacza Jadena Iveya, do którego wielką sympatią nie pałam, ale dynamiki odmówić mu nie zamierzam, bo byłoby to oszukiwaniem siebie i Was.

Nuggets 108 Grizzlies 104

Odniosłem wrażenie, że mistrzowie NBA chcą wygrać ten mecz jak najmniejszym nakładem sił, a może to po prostu niespieszny i na swój sposób nonszalancki styl gry Jokera. Oni doskonale wiedzą, który mecz powinni wygrać i nie będą się nie zdrowo podniecać jak niektórzy kibice. Celem było pokrywkę założyć na kipiący garnek, czyli przyhamować nieco Desmonda Bane’a, bo poza nim nikt w Memphis wielkiej dynamiki ofensywnej nie posiada, sorry. Wypadł Steven Adams, nie gra Luke Kennard, karę zawieszenia odbywa Ja Morant, Brandon Clarke i Santi Aldama również połamami, Dillon Brooks oddany, a wcześniej Kyle Anderson i teraz trochę nie wiadomo czy ten sezon udźwigną Niedźwiadki. Bane zaliczył 1/10 zza łuku, a mimo to do końca się bili z obrońcami tytułu. Gdy zrobiło się gorąco aktywniejszy strzelecko zrobił się jednak Joker i sytuację opanował. Obaj z Murrayem zaliczyli po 22 punkty.

Knicks 126 Hawks 120

Jalen Brunson przeciwko cofającemu się na zasłonie Capeli, z filigranowym Trae Youngiem jako nominalnym obrońcą, miał w tym meczu więcej dogodnych okazji do zdobycia punktów niż ty oddajesz strzałów na bramkę przez cały rok, wink, wink if you know what I mean. Na jego koncie zapisujemy 31 punktów i 5 asyst w tym 7/12 zza łuku. Trochę gościom z Nowego Jorku nie podobał się biegany styl Jastrzębi, nie bardzo byli w stanie powstrzymać Younga  (18 punktów 12 asyst) przed penetracjami, a co za tym idzie otwartymi pozycjami jego kolegów. W ścisłej końcówce punktowali jednak wszyscy najważniejsi gracze: Brunson, Barrett i Randle, a trójka tego ostatniego na nieco ponad minutę do końca, przypieczętowała losy meczu.

Heat 111 Celtics 119

Różnice nie były aż tak znowu wielkie i tylko momentami zaznaczała się przewaga talentu Bostończyków. Zresztą niekoniecznie chodzi o talent, Kevin Love i Kyle Lowry to po prostu wiekowi zawodnicy i pod koniec meczu zwyczajowo tracą na wartości ze względu na zmęczenie. Największą niespodzianką okazał się Derrick White, który nie tylko osiągnął 28 punktów 6 zbiórek na skuteczności 5/7 zza łuku, ale też trzy razy zablokował w tym meczu Jimmy’ego Butlera. Ilekroć Miami zbliżało się i zaczynało dmuchać Celtom w plecy, White bądź Jaylen Brown słali do kosza rzut za trzy. Porzingis, Tatum, Jrue Holiday (17 punktów 10 zbiórek 7 asyst) każdy na swój sposób naprzykrzał się rywalom. Przerażające jest to, że w czwartej kwarcie Heat nie zaliczyli ani jednego trafienia z gry poza trójkami. 0/10 z półdystansu, na który spychali gości Celtowie.

Thunder 108 Cavaliers 105

Bez dostępności Jarretta Allena, szanse się wyrównały, a dodatkowa nieobecność Dariusa Garlanda, przeciągnęła linie bukmacherskie na stronę OKC i słusznie. Donovan Mitchell (43 punkty 15/27 z gry) długo się nie poddawał, po jego trafieniu Cavs prowadzili DZIESIĘCIOMA na niespełna trzy minuty do końca, aby następnie patrzeć jak czterech graczy Thunder w czterech kolejnych posiadaniach trafia zza łuku, wyrównuje zawody, a następnie wygrywa mecz na styku. Straszne uczucie, miałeś chamie złoty róg, został ci się ino sznur. Najlepsza linijka po stronie gości to oczywiście SGA: 34/11/4/5. Zauważmy jednak, że bez rookie Cheta Holmgrena by tego nie urwali, to młody zbierał albo blokował kluczowe piłki: 16 punktów 13 zbiórek 7 bloków. Może ten wyścig po statuetkę Rookie of The Year nie będzie aż taki jednostronny jak myślimy.

Raptors 103 Bulls 104 (OT)

Thriller. Niezbyt wysokich lotów, ale jednak thriller. Fanów gatunku zapraszam do skrótu video. Jedna i druga strona osiąga prawie dwadzieścia punktów prowadzenia w spotkaniu, następnie zaczyna się rozleniwiać albo masowo popełnia błędy. 23 straty Toronto kontra 37% skuteczności z gry Chicago, którzy jednak oddają o piętnaście rzutów więcej w tym meczu. Szefem tak niegramotnej ofensywy DeMar DeRozan (33 punkty 11/22 z gry) bohaterem ostatnich sekund Alex Caruso (13 punktów 13 zbiórek 2 przechwyty) kradnący piłkę po jednej stronie i trafiający zza łuku na zwycięstwo. Ale urwał!

Rockets 122 Spurs 126 (OT)

Oglądałem z zapartym tchem jak 224-centymetrowy Victor Wembanyama (21 punktów 12 zbiórek) przejmuje kontrolę nad wydarzeniami w końcówce czwartej kwarty. Jabari Smith ograny tyłem do kosza. Spin, jeden kozioł i wsad z drugiej strony obręczy. Żaden inny w NBA by się tam nie zmieścił, tak nie wyciągnął. Następnie podwójny blok w jednej akcji oraz kluczowe trafienie na remis, przy 20 sekundach do końca. Kurde bele, drugi mecz w karierze, a ten bierze na siebie i osiąga sukces. Progres w roli “pierwszej opcji na obwodzie” poczynił także Devin Vassell, pięknie gra piłką, świadomie i celowo chciał stawać przeciwko Dillonowi Brooksowi, któremu parokrotnie pomachał palcem: you can’t guard me. I tylko tego naszego Sochana trochę nie widać. To jest postać z tylnego siedzenia, z drugiego rzędu, niech robi swoje. Dodam, że Rockets mieli mecz w końcówce czwartej kwarty, ale go oddali za frajer popełniając głupie straty oraz pudłując dwa rzuty wolne.

Nets 120 Mavs 125

Goście postawili Dallas trudne warunki i należą im się słowa uznania tym bardziej, że nie mogli skorzystać z usług swojego najlepszego obrońcy / wyjściowego centra Nicolasa Claxtona. Wiele celnych strzałów po stronie Nets (21 trafień zza łuku) po drugiej fenomenalny, biorący wszystko na siebie Luka Doncic: 49 punktów 10 zbiórek 7 asyst. Brooklyn już dopinał temat, już dociskał wieko, ale szalony Słoweniec w trzech kolejnych akcjach wcisnął trójkę, w tym jedną z gatunku “niemożliwych”. Circus shot to za mało powiedziane. Czasem tak już jest, że jak wychodzi to wszystko:

Clippers 118 Jazz 120

LAC do końca wierzyli, że złapią gości, czuli się zespołem lepszym, ale do Lauriego Markkanena nie mieli tego wieczora żadnego podjazdu: 35 punktów 12/23 z gry. Nie było miejsca na parkiecie, z którego by ich nie dziabnął. Na kontakcie, finezyjnie, od kosza, do kosza, siłą, techniką albo podaniem. Wymownym obrazkiem był Load Manager padający na kolana w momencie gdy Russell Westbrook zdecydował się oddać ostatni rzut na remis, ale nie siejmy fermentu, taka fajna ekipa jest.

Magic 102 Blazers 97

Portland straciło na kilka tygodni Anfernee Simonsa, co sprzyja ich planom loteryjnym, jak sądzę? Meczu nie oglądałem, po statystykach patrzę: 23 punkty Franza oraz 18 punktów Moritza Wagnerów. Ten drugi z ławki, bezbłędne 8/8 z gry. Takie rzeczy potrafią uczynić różnicę. Drugi kolejny raz zaznacza się też Cole Anthony (18 punktów) to przedłużenie kontraktu zadziałało korzystnie.

Warriors 122 Kings 114

Wirtuozeria Stephena Curry’ego kolejny akt: 41 punktów 7/10 zza łuku i tyleż wygenerowanego wiatru, że wszystkim dokoła grało się lekko i przyjemnie. Zgodnie z zapowiedziami, Chris Paul (10 punktów 12 asyst) czyni rezerwowych GSW znacznie groźniejszymi. Już nie tracą przewag, jest dokładnie na odwrót. Moody, Kuminga, Saric, Payton II wyglądają naprawdę kompetentnie. Szkoda tylko braku minut dla kuzyna Podziemskiego. Niech kształtuje charakter, któregoś dnia wyjdzie na parkiet, na razie cierpliwie pracuje, chłonie wiedzę i czeka na swoją szansę.

MECZE DZISIEJSZE, czyli z soboty na niedzielę.

Bulls 102 Pistons 118

Byki to jest kuriozum. Jak wytłumaczyć: ZERO punktów (0/7 z gry) dwójki starterów, 51 punktów i ZERO asyst odpalonego jak raca Zacha LaVine oraz porażkę szesnastoma punktami? Ja rozumiem ciężkie nogi, w meczu dzień po dniu, ale naprawdę tu coś mocno nie gra. Alex Caruso, bohater poprzedniego spotkania, dwa oddane rzuty. Tymczasem wspominany wcześniej Jalen Duren nie przestaje zadziwiać: 23 punkty 15 zbiórek 5 asyst. Wic polega na tym, że chłopak jest tylko o półtora miesiąca starszy od Victora Wembanyamy. Wiecie jakie porównanie ciśnie się na usta? Młody Dwight Howard.

Cade Cunningham 25 punktów 10 asyst, gość który obśmiał obronę Miami w pierwszej kolejce, dziś na luzie leciał po zasłonie z Chicago, co mu zrobi Nico Vucević? Do tego znów, 6/10 zza łuku rezerwowego Aleca Burksa. Pistons otwierają oczy. Pamiętajcie, że wciąż nie gra Bojan Bogdanovic. Rookie Ausar Thompson też wygląda jak maszynka: 9 punktów 12 zbiórek 5 asyst. Bardzo intensywny, ambitny i skrajnie atletyczny młody chłopak.

Grizzlies 106 Wizards 113

Goście zmęczeni, a w efekcie zbici przez teoretycznie najsłabszą ekipę ligi. Nadziali się na krótki przebłysk ofensywnej błyskotliwości Jordana Poole’a (27 punktów 8/23 z gry) krótki, ale wymowny. Do tego Kyle Kuzma, który zawsze swoje wyrwie, ale prawdziwą różnicę zrobił snajper z ławki, ten z opaską Corey Kispert (22 punkty 5/10 zza łuku). Ten trzeci przeważył, to już było za dużo dla dojechanych grą dzień po dniu gości.

Knicks 87 Pelicans 96

Podobny kazus, Knicks nie mieli siły w nogach. Noc spędzili w podróży, na dodatek Pels tradycyjnie zamknęli im szlaban pod obręcz więc się trzeba było szamotać. Lider składu Jalen Brunson zaczął od kolejnych pudeł i nigdy rytmu na dobre nie złapał. Drugi as Julius Randle wypadł jeszcze gorzej. W pierwszej kwarcie Nowojorczycy zdobyli całe 12 punktów. Zostawiali przestrzeń do rzutu Zionowi Williamsowi, ten zamiast rzucać korzystał z półtora metra miejsca by się rozpędzić, a gdy już się rozpędził to wiecie co on robi: przeskakuje gościa albo po obrocie przez ramię jest pod obręczą. W każdym razie zalicza ekwilibrystyczny layup, zwykle kończony na wysokiej efektywności. Nie inaczej było dzisiaj: 24 punkty 12/17 z gry. Bez sensu takie krycie, błąd scoutingu. Do tego mój nieulubiony Brandon Ingram: 26 punktów 11/17 z gry. Nikt więcej się na tam specjalnie nie zaznaczył. Tych dwóch zrobiło robotę, tym razem nastarczyli.

Pacers 125 Cavaliers 113

Tyrese Haliburton (21 punktów 12 asyst 8 zbiórek) miał nie grać, ale zagrał i pokierował pierwszym składem. Trzy trójki z rzędu w czwartej kwarcie zamknęły mecz. Różnicę zrobili także zmiennicy, w szczególności kolega Aaron Nesmith, autor pięciu trójek, które otworzyły mu przestrzenie do zdobycia 26 punktów. Co za tym idzie Cavs przegrali drugą kwartę różnicą siedemnastu oczek i już do końca musieli gonić wynik, bezskutecznie. Bez Mitchella, Garlanda i Allena są jednak usprawiedliwieni. Dobrze widzieć możliwości ofensywne Evana Mobleya: 33 punkty i 14 zbiórek to chyba rekord kariery, nie wiem. Nie mogę się przekonać do tego zawodnika.

Sixers 114 Raptors 107

Nick Nurse wziął odwet za zwolnienie w Kanadzie. Jego chłopcy załatwili Toronto. Embiid i Maxey zdobyli po 34 punkty każdy, napadać w ramach drugiego składu nie przestaje Kelly Oubre i jak mówiłem, znacznie przyjemniej się ich ogląda, bo widać że do czegoś sensownego dążą, komunikują się na boisku i mniejsza jest skala nazwijmy to pretensjonalności. Toronto potrzebuje zmian kadrowych, ale z nimi się ciężko handluje. Oni potrzebują tam kogoś, kto rozbuja ofensywę, będzie biegał po zasłonach bez piłki i robił zamieszanie jednocześnie nie tracąc gabarytów.

Widać, że kimś takim ma być rookie Gradey Dick, dziś mu dali aż 28 minut (odwdzięczył się zdobyciem 16 punktów) ale to jest za mało. Postawili na niski skład, bo Jakob Poeltl dwa faule złapał w cztery minuty, a Achiuwa do końca nie dotrwał z naciągniętą pachwiną, a potem szukali dynamiki ataku/ punktów, więc albo kijem albo pałą ich walili Sixers. Anunoby nie grał. Siakam, Barnes, tak. Trzech super atletów, każdy ma docelowo ma kozłować, prowadzić piłkę i robić wszystko. Chyba nie tędy droga. Brakuje koszykarskiego IQ. Dlatego jest tak nierówno w Toronto od kilku sezonów.

Heat 90 Wolves 106

Miami znów w okrojonym składzie (poza grą między innymi Butler, Love, Martin) ograni brzydko przez większych i sprawniejszych gospodarzy. Naz Reid (25 punktów) to prawdziwy kat z ławki rezerwowych. “Nasz człowiek” Rudy Gobert także pewny siebie (14 punktów 14 zbiorek) prężny, susy sadzi pod kosz (czy to się eurostep nazywa, nie wiem, w jego przypadku raczej susy). Ponad 51% z gry im nawsadzali, co przy wolnej, ciągnącej się grze Miami było nie do przeskoczenia. 58:38 w polu trzech sekund!

To wszystko, dziękuję za uwagę, szczególne pozdrowienia dla Patronów serwisu. Dziękuję za pamięć oraz pełne troski maile i wiadomości. B

  • Emcemat
  • Filip J
  • Mkonstrat
  • Przemek S
  • Patryk Cz 💪

19 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    No właśnie. Co jest z tymi Lakersami. Niby się wzmocnili i tak się zarzekali, że gdyby w zeszłym sezonie mieli obóz przygotowawczy…. tym czasem wyglądają jakby mieli regres. Czy to może jakaś wielka taktyka rodzi się w bólach?

    (1)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Brakuje lejkersa koksa na chińskiej mecie…DH dostępny trzeba go brać niech powalczy i zbiera…AD czy Woods to nie centrzy którzy powalcz z embimem jokociem czy nawet nie staną na drodze greek greek…
    Dzięki za materiał pozdro

    (4)
    • Array ( )

      To nie czytaj o meczach które były bardzo dawno, bedzie wtedy dla ciebie tak jakby nie było artykuły wcale. Tak lepiej nie?

      (3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Obrona Denver na wielki wielki plus. Dziś stłamsili Shaia. Wcześniej Bane’a.
    Tyrese Maxey na razie wygląda jak All NBA first team. Ale sie Embiidowi kolega trafił, a ma dopiero 23 lata.
    Hardena do Hornets puścić i dwóch zadaniowców sprowadzić w jego miejsce.
    Lillard już gorzej chyba zagrać nie może: 6 strat, 2 celne rzuty, 0 rzutów wolnych.

    (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Lebron 21 sezon Kontuzje w wiekszosci omijaly .Jakhy doliczyc mu wszystkie mecze PO ,to juz 25sezon??? Taki Lilard Derozan PG jak oni przewaznie od polowy Kwietnia load manager

    (2)

Komentuj

Gwiazdy Basketu