fbpx

NPAW 449: “wiem, że minus to źle” – Carmelo Anthony

17

Siema, świrusy! Jak już zapewne wiecie, w mijającym tygodniu poznaliśmy graczy nominowanych na starterów w tegorocznym Meczu Gwiazd. Oto i oni:

Postanowiłem spojrzeć na te wyniki pod kątem największego zaskoczenia i największego braku zaskoczenia. Najpierw to pierwsze.

#Zaskoczenie

Jeżeli mowa o jakimkolwiek zaskoczeniu, to będzie to Andrew Wiggins, na którego oddano prawie 3.5 miliona głosów, co stanowi liczbę porównywalną z wynikiem Ja Moranta. Jest to też o jakiś milion więcej niż na Lukę Doncicia. Sam zainteresowany skomentował to w następujący sposób:

To dla mnie wiele znaczy, zawsze był to mój cel. Ciężko pracowałem żeby znaleźć się w tej sytuacji. Z pewnością nie traktuję tego jako coś pewnego, trzeba utrzymać ten poziom.

Statystyki Wigginsa w tym sezonie to 18.2/4.3/2.1, przy skuteczności z gry 49% i 41% zza łuku. Nie można powiedzieć, że to słabo, ale biorąc pod uwagę, liczbę głosów oddanych na Chrisa Paula (950 tysięcy) czy Devina Bookera 1,16 miliona, widać tu pewną prawidłowość wielkich rynków i tego, jak Wigginsa grzeje blask Stephena i Warriors. Wszak nawet Klay Thompson zgromadził w głosowaniu 1,7 mln. głosów, choć za nim dopiero dziewięć spotkań w tym sezonie.

#Brak zaskoczenia

No tutaj ewidentnie LeBron James. To będzie jego osiemnaste z rzędu powołanie do All-Star Game, czym zrówna się z Kobe Bryantem pod kątem najdłuższej passy powołań. No cóż. LeBrona powołują już tak długo, że pamięta grę w Meczu Gwiazd z Grantem Hillem, Yao Mingiem czy Zydrunasem Ilgauskasem. Powiem więcej, LeBrona powołują już tak długo, że w zasadzie oddali mu częściowy mecenat nad tą imprezą. Pomogło to ustalić pewien porządek.

Wcześniej to nie było wiadomo co i jak. LeBron raz wygrywał, raz nie i to się nie wszystkim podobało. Jego bilans w meczach rozgrywanych według formuły Wschód-Zachód, gdzie zawsze reprezentował barwy East, jest ujemny, 5-8. Dopiero wprowadzenie podziału na Team LeBron i ten drugi zespół pomogło wyprostować sytuację. Odkąd ten porządek zaczął obowiązywać, LeBron ma bilans 4-0 i wszystko jest w porządku. Czy zdoła podtrzymać zwycięską passę w tym roku w Cleveland, a także w przyszłym, w Salt Lake City, i w jeszcze następnym w Indianapolis? Pożyjemy zobaczymy.

#Kalendarium

Dziś 30 stycznia, smutna data w województwach takich jak kujawsko-pomorskie, lubuskie, małopolskie, świętokrzyskie i wielkopolskie, gdzie ferie się kończą. Świętują za to dolnośląskie, mazowieckie, opolskie, zachodniopomorskie, tam fiesta dopiero się rozpoczyna. A oto z czym kojarzy się ta data w NBA:

1994: Boston Celtics zastrzegli numer #32 dla upamiętnienia Kevina McHale’a. Był on jednym z filarów składu, który zdobył 3 mistrzostwa.

1996: Magic Johnson wraca z koszykarskiej emerytury. Było to jego pierwsze spotkanie po pauzie zdrowotnej (HIV) trwającej od finałów 1991 roku. Zdobył 19 punktów, 8 zbiórek i 10 asyst.

2002: Karl Malone, jako drugi zawodnik w historii, przekroczył próg 34 tysięcy punktów. Dziś takich zawodników jest trzech, doszedł LeBron. On, Karl i Kareem są w klubie 36 tysięcy. Jedynie 514 punktów dzieli LeBrona od Malone’a.

Urodziny obchodzi dzisiaj Jalen Rose, wszystkiego najlepszego! Z tym zawodnikiem wiąże się bardzo ciekawa, filmowa wręcz historia. Zainteresowanym polecam mój artykuł sprzed lat. Admin mówi, że retro nikt nie czyta. Że nawet on sam nie czyta, zanim wrzuci na stronę. Pokażcie, że nie ma racji, hehe.

Jalen Rose i historia pewnej koperty

Fakty tygodnia

-> Nikola Jokić zgromadził w styczniu sześć triple double. Już drugi raz w karierze udała mu się taka sztuka (sześć triple double w miesiącu). Jedynym innym centrem, który dokonał czegoś takiego jest Wilt Chamberlain, czterokrotnie.

-> W meczu Charlotte i Pacers (158:126) padły następujące rekordy:

  • punktowy rekord klubu Hornets
  • najwięcej punktów rzuconych przez kogokolwiek ekipie Pacers
  • najwięcej punktów zdobytych przez kogokolwiek w tym sezonie

-> 35-punktowy powrót z zaświatów, jaki zafundowali kibicom Clippers w meczu z Waszyngtonem, to największy tego typu wyczyn w historii NBA

Dobra, lecim!

#Ups…

Na początek zestawienia historia w stylu “za co wywalili mnie z roboty”. Ktoś tam, pewnie jakiś studenciak, poleci z obsługi jumbotrone’u w hali Sixers…

#Szkiełko i oko

OMG, totalnie. Jak masz brudne okulary to jest dosłownie najgorzej. Charles ma dobry sposób.

#Mądrego to i warto posłuchać…

Bardzo cenimy sobie analityczne zdolności niektórych byłych i obecnych koszykarzy NBA. Podczas gdy taka Candace Parker zanudza nas jakimiś technicznymi smutami, Charles i Shaq zawsze umieją tak wyłożyć kawę na ławę, że największy kiep zrozumie. Do tego grona dołączył ostatnio Carmelo Anthony, wyjaśniając w prosty sposób znaczenie wskaźnika plus/minus.

Nawet nie wiem co to jest. To jest coś takiego, że wiesz, minus to źle. Wiem, że minus to źle.

Dokładnie, wystarczy pomyśleć.

#Visible confusion

LeBron udzielający wskazówek zdezorientowanemu Austinowi Reavesowi z miejsca stał się memem.

Szerszy kontekst tej sytuacji możecie zobaczyć na filmiku poniżej:

James, pytany o to, co wówczas powiedział koledze, poleciał cytatem z rozmowy Tony’ego Starka i Petera Parkera.

Don’t do anything I would do. And definitely don’t do anything I wouldn’t do. There’s a lil gray area in there and that’s where you operate.

Są tu jacyś fani Marvela?

#Long, long time ago…

Dziś w retro kąciku emocjonalny powrót Magica Johnsona po pięciu latach nieobecności.

I to by było na tyle, THAT’S ALL, FOLKS!

[BLC]

17 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    “Don’t do anything I would do. And definitely don’t do anything I wouldn’t do. There’s a lil gray area in there and that’s where you operate.”

    hehehe … już się nie dziwie skąd to spojrzenie Austina xD

    (5)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Powiedz adminowi, że nie czytam niczego poza NPAW. Jeszcze tylko dlatego obserwuje Was na FB, żeby wiedzieć kiedy wpadło nowe. Reszty nie da się czytać bez przykrych uczuć.

    (-3)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    To nawet całkiem zabawne, zważywszy, że Austin wygląda jak Tom Holland a LBJ najwyraźniej jest facetem z żelaza

    (10)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    Mina Austina mistrzowska. Nie dziwię się że podbija internet 🙂
    Swoją drogą LAL miało z nim duży fart bo gość nawet nie został wybrany w tegorocznym drafcie. A pokazał już w kilku meczach że umie grać.

    (2)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Szkoda że nie zaglebiliscie się w temat wyboru Wigginsa. Polecam wpisać w google “Wiggins K-pop”
    Nie jest to blask splash brothers tylko jeden tweet od jakiejś gwiazdy Koreańskiego popu który ma 9 mln folowersow.

    (5)
    • Array ( )

      tak i nie. Ten cały BamBam zrobił wśród fanów hucpę nie dlatego, że kocha Wigginsa, tylko dlatego, że Wiggins gra w Warriors u boku Curry’ego i miał szansę. Wcześniej zachęcał do głosowania na Stephena w ten sam sposób, Curry mu nawet dziękował via twitter za to. Akcja z Wigginsem miała miejsce już po tym, jak sam Curry namawiał do głosowania na niego

      (2)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Kasus Zazy, pomimo zmiany w zasadach głosowania wciąż promieniuje. W dawnych czasach, gdy głosowano w halach próba glosujących to była grupa celowa. Osoby, które chciały przyjść na mecz i wydały na to pieniądze. Stawiam Spaldingi przeciw Wilsonom, że wówczas “przeciętny” głosujący był bardziej obeznany z ligą niż dziś.
    Dlatego ASG miało tak wielki prestiż, a niektóre pojedynki do dziś są legendarne (np. 1992, 1996 czy 2000).
    Umożliwienie głosowania przez internet, a ostatnio przez media społecznościowe – spowodowało, że głosują wszyscy i ci co zęby zjedli na analityce, jak i ci co raz na jakiś czas obejrzą TOP10 oraz tacy, którzy głosują jak poda influencer.
    Dlatego też od jakiegoś czasu sami mówimy o ASG – jako konkursie popularności , a nie święcie koszykówki, gdzie przeciw sobie grają najlepsi z najlepszych. Wigginsowi pomogły “miliony z Korei” ale takie wsparcie ma teraz niemal każdy znany gracz NBA, którego ćwierkając wspiera jakiś “znany i lubiany”. Podejrzewam, że tweet LBJ wart jest podobną ilość klików.
    Co do Wigginsa – ja tam się cieszę, że trafił do ASG. To jeden z niewielu dziś graczy którym się chce.
    Wszak w ciągu ostatnich 2 lat znacząco zmienił swoją grę, poprawił skuteczność i obronę w sposób rzadko spotykany na tym etapie kariery. Pomimo, że z “Supergwiazdy in spe” zredukowano jego rolę do 3/4 opcji (szczególnie po powrocie Klaya mógł się wszak obrazić – jak wielu jego kolegów) i w dużej mierze zadaniowca – gra swoje – w mojej ocenie najlepszy basket w życiu. Ponadto w mediach jawi się jako pogodny, pracowity gość, który wyzbył się gwiazdorstwa – coś na kształt Igoudali po odejściu z Philly. To teraz rzadkość, wśród głośnych, roszczeniowych “gwiazd”, rządzących atencji i rozgłosu – po kilku udanych meczach o pietruszkę.

    (5)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Magic to dobry przykład dla białych, niezbyt dynamicznych zawodników. Taki czarny Luka. Wrócił nalany jak miś, a robił niektórych jak małe dzieci zwodami “na raz”. Sprewell, J.Smith (jedynka draftu) czy Gatling, każdego ośmieszył praktycznie. Ogólnie tamci LA byli super do oglądania, szkoda, że Eddie Jones nie doczekał przyjścia P.Jacksona, bo był lepszym graczem od Rona Harpera …. ale podobno miał luźne podejście do życia i podobnie jak Van Excel podpadł Shaqowi czymś i go wymienili.

    (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu