fbpx

Retro NBA: historia legendarnego Oscara Robertsona, pierwowzoru Russella Westbrooka

70

Za sprawą detronizacji Oscara Robertsona na liście rekordzistów w liczbie triple doubles, Russell Westbrook był w zeszłym sezonie na ustach całego koszykarskiego świata. Teraz to Brodie patrzy na wszystkich z góry, ale przez kilka lat swojej krucjaty na szczyt tego zestawienia inspiracją dla niego był jego dotychczasowy lider, czyli Big O. Od Robertsona, którego kariera w NBA przypadała na lata 1960-1974, Westbrook może powziąć jeszcze jedną istotną naukę.

Wśród indywidualnych osiągnięć Robertsona wybija się przede wszystkim
181 zdobytych triple doubles
średnie 30.8/11.4/12.5 w sezonie 1961/1962
oraz tytuł MVP zdobyty w 1964 roku

Robertson był w swoim czasie, podobnie jak Westbrook teraz, zawodnikiem niezwykle polaryzującym. Podstawowym argumentem, u krytykujących go obserwatorów był brak tytułu mistrzowskiego na koncie. Przez jedenaście lat, kiedy ciągnął drużynę Cincinnati, zakwalifikowali się do playoffs sześciokrotnie, docierając najdalej do finału dywizji. Chcąc stanąć na szczycie koszykarskiego świata i zdobyć tytuł, Robertson musiał dokonać jakichś zmian.

#Edukacja przede wszystkim

Dokładnie 21 kwietnia 1970 roku drużyna Royals wytransferowała Robertsona do Wisconsin. W zamian pozyskali czapkę śliwek, Flynna Robinsona (All-Star) i Charliego Paulka (średniak).

Tak naprawdę to moja żona wybrała Milwaukee. Mieliśmy trzy córki, najmłodsza miała roczek, starsze już były w szkole i moja żona przeglądała ofertę edukacyjną, by wybrać miasto, które zapewni im naukę na poziomie, jaki miały w Cincinnati.

Z miastem Cincinnati Robertson związany był już od czasów uczelnianych, będąc zawodnikiem Uniwersytetu w Cincinnati. Do Royals trafił jako pierwszy pick draftu 1960 roku, po czym pewnie sięgnął po statuetkę Rookie of the Year ze statystykami 30.5/10.1/9.7.

Royals, czyli dzisiejsi Kings, grali wówczas na wschodzie. Byli w najlepszym wypadku drużyną solidną. Ponieważ jednak mówimy o latach sześćdziesiątych, to droga do czegokolwiek we wschodniej konferencji była zabetonowana ogromną tamą, na której widniał napis Boston Celtics.

#Nowy zespół na horyzoncie

W sezonie 1968/1969 na firmamencie NBA błysnęła nowa drużyna: Milwaukee Bucks. Chociaż może “błysnęła” to nie jest najlepsze określenie, bo sezon otwarcia zakończyli z bilansem 27-55. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu (i poprzez rzut monetą!) zyskali pierwszy wybór w drafcie w 1969 roku, co pozwoliło im pozyskać niejakiego Lew Alcindora z UCLA. Ten z miejsca stał się rewelacją ligi i zdobywcą nagrody dla debiutanta roku. Za jego sprawą Milwaukee weszli do playoffs, gdzie wyeliminowali Philadelphię, by następnie ulec przyszłym mistrzom z Knicks, których najjaśniejszą gwiazdą był wówczas elegancki Walt Frazier

Walt Frazier: The Trendsetter

Mimo porażki w pięciu spotkaniach, Ray Patterson do spółki z trenerem Costello wiedzieli, jaki diament im się trafił. Wszystko za sprawą Alcindora. Panowie nie zamierzali tracić ani chwili, tylko z miejsca przypuścić szturm po najwyższe ligowe trofea. Istotne, że Boston Celtics właśnie rozpoczęli przebudowę i otworzyło się upragnione okienko dla innych ekip Wschodu. Mecz z Knicks odbywał się 20 kwietnia 1970 roku. Dzień później nastąpił wspomniany transfer za Robertsona.

Royals borykali się wówczas z problemami finansowymi. Po sezonie na poziomie 36-46, kiedy to prowadził ich utytułowany Bob Cousy, Robertson, będący świadom uciekającego czasu, zaczął nalegać na transfer. Royals mieli kilka propozycji, ale najbardziej podobała im się ta z Waszyngtonu. Niemniej, Big O nie chciał tam grać i skorzystał z przysługującego mu prawa veta własnego transferu. Tak padło na Milwaukee.

#Man of the house

Robertson był wielką gwiazdą, w dodatku trafił do drużyny, w której był tylko jeden starszy od niego zawodnik. Doskonale zdawał sobie jednak sprawę, że trzeba będzie oddać część swoich statystyk dla ogólnego dobra drużyny.

Zdobyłem się na wiele poświęceń dla drużyny, bo zdawałem sobie sprawę, że mamy młodych graczy, którzy potrzebują się rozwinąć. Moja średnia punktowa poszła w las, zająłem się szukaniem kolegów, angażowaniem ich i utrzymywaniem rytmu gry oraz kreowaniem ruchu piłki. To były moje zadania. [Robertson]

Gwiazdy nie zawsze są skłonne do tego, żeby poświęcić swoje próby rzutowe. Wymaga to utrzymania w ryzach swojego ego, ale jeśli już nastąpi, może przynieść więcej korzyści niż by się oczekiwało. Zapytajcie Chrisa Bosha albo Rona Harpera, oni wiedzą o czym mowa.

Jako zawodnik Clippers Harper notował średnią 20.1 punktów.
W kolejnym sezonie, już jako zawodnik Bulls ledwie 6.9 punktów.
Na osłodę po utraconych rzutach miał trzy pierścienie z rzędu.

#The deepest run

W przypadku Robertsona, musiał on wejść w buty weterana i świecić przykładem, budować chemię wśród młodych Koziołków. Istotnym detalem jest, że po sezonie 1969/1970 Bucks zostali przeniesieni ze Wschodu na Zachód NBA, bez zmiany siedziby. Po zakończeniu sezonu na poziomie 66-16, skrzyżowali rękawice najpierw z San Francisco Warriors, a potem z Lakers, za każdym razem wygrywając 4-1.

W finale czekali na nich Washington Bullets. Ci musieli obejść się smakiem po Robertsonowym transferze, ale teraz mieli szansę na rewanż. Próżne nadzieje. Finał, w zasadzie bez historii, rozstrzygnął się już w 4 spotkaniach.

Byłem szczęśliwy, bo był to mój pierwszy tytuł mistrzowski. Dla większości chłopaków także, z Kareemem włącznie. Znaczył wiele, ponieważ sytuacja drużyn z małych rynków nie różniła się od tej obecnej. Wtedy też wszyscy chcieli iść do L.A, Nowego Yorku, Detroit czy Chicago. Do dużych miast. [Robertson]

Fani koszykówki w Milwaukee mieli nadzieję na dynastię. Szybko, bo przecież to był dopiero trzeci sezon w historii klubu! Niestety, kontuzje mocno ograniczyły Robertsona i sukcesu nie udało się powtórzyć. Po przegranych boleśnie finałach z Celtami w roku 1974, ogłosił on zakończenie kariery. Wtedy też Kareem poprosił o transfer, którą to historię opisywałem Wam już w osobnym artykule.

Retro NBA: jak Kareem Abdul Jabbar trafił do Los Angeles Lakers

#This is it

Tak zakończyła się krótka dynastia Milwaukee Bucks, ale nie znaczy to, że dalsze losy klubu nie były ciekawe. Jeśli ktoś chciałby jeszcze rozszerzyć swoją wiedzę o kulisach organizacji z Wisconsin. Dalsze koleje ich losu poruszałem w artykule na temat hali MECCA, który to Admin określił najbardziej niszowym tekstem w historii tego portalu:

Milwaukee Bucks: pielgrzymka do Mekki

Wracając do Westbrooka, wywołanego we wstępie do tego tekstu, jakie jeszcze nauki wyciągnąć mógłby od Oscara Robertsona? Przede wszystkim umiejętność dostosowania swego wkładu do potrzeb drużyny. Prawdziwy lider pcha zespół, a nie ciągnie go za sobą. Czy Russell będzie umiał wejść w taką rolę? Historia jego współpracy chociażby z Kevinem Durantem pokazuje, że nie jest to wykluczone, więc jeśli można mu czegoś życzyć, to tylko trafienia na swojego Kareema*.

[BLC]

 

* [admin] parę słów wyjaśnienia. Teksty dotyczące retro NBA cieszą się relatywnie małą popularnością na portalu, więc jeśli doczytałeś (bądź doczytałaś) do końca, podziękowania składam Ci w imieniu własnym i BLC. Ostatni akapit jakże wymowny, prawda? Musisz wiedzieć, że Robert napisał powyższy tekst w połowie maja 2021 roku nie mając pojęcia o tym, że Westbrook zostanie wytransferowany do Lakers. Czy jest szansa na to, że Russ wzorem Big O trafił właśnie na “swojego Kareema”? Przekonamy się w nadchodzącym sezonie! b

70 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Brawo!!! Coraz więcej artykułów o historii NBA. I nie tylko o latach 90tych ale i wcześniejszych dekadach i ich gwiazdach. Młodzież może średnio zainteresowana ale starszym to miód na serce. Dzięki bo wiele nowinek się poznaje czytając.

    (24)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Małą jeśli chodzi o liczbę odsłon czy komentarze. Bo jeśli chodzi o te drugie, teksty BLC są tak pełne, że nie ma co dodawać w komentarz, chyba, że ukłony i podziękowania 🙂

    (17)
    • Array ( )

      No właśnie ile można dziękować za te Arty i chwalić 😜 jeszcze osiądzie nam na laurach

      (9)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Cześć Bartek, cześć BLC!

    Retro jest spoko, nie zaprzestawajcie tego procederu 😉

    Kiedyś retro będą obecne newsy, np historia tripledouble Westbrook’a.

    (12)
  4. Array ( )
    budyn_z_soczkiem 7 września, 2021 at 17:30
    Odpowiedz

    Lubię Westbrooka, szkoda że w Houston mu nie wyszło. Może w Lakers wyjdzie? W każdym razie to pracuś na boisku.

    (7)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    Ja bardzo lubię retro ! 😍 Nie wszystko kręci się w okół kliknięć ❤️ pozdrawiam Admina i BLC ! Dzięki ! Fajnie że trafiłem na Was jako głównym winnych tego co tu się pojawia ! 💪

    (5)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Artykuły retro są wspaniałe i stanowią bardzo istotny element tożsamości GWBA. Nawet jeśli nie mają tylu lajków i komentarzy, podejrzewam, że trzymają przy Was starszych czytelników, którzy odwdzięczają się, klikając „donate” 🙂 BLC, we salute you!

    (9)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Również lubię retro. To że często jest mniej komentarzy to niekoniecznie przez mniejsze zainteresowanie a raczej przez to, że te tematy są mniej kontrowersyjne i ludzie nie mają wyrobionego zdania jak o współczesnych graczach. Ale czyta się bardzo przyjemnie

    (8)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Jakiś czas temu większość z nas powoli stawiała krzyżyk na CP3. Ja uważałem nawet, ze jego kontrakt był jednym z najgorszych w lidze. Chyba nikt nie przypuszczał, ze OKC go odmieni. Na finał dla PHX przed sezonem nie stawiał nikt, a CP3 został mentorem, poukładał puzzle w całość. Życzę Westbrookowi sukcesu takiego jak odniósł Criss. Nie chodzi mi o finał, tytuł itd. tylko tego, żeby się mentalnie odmienił. Żeby nie grał hero-ball, nie próbował być samcem alfa, tylko schował ego do kieszeni i grał dla drużyny. Wiem, wiem, miał dobra średnia asyst, ale nie o to chodzi. Nikt mu nie może odmówić serca i zaangażowania, tym powinien zarażać drużynę i pokazywać młodym kierunek. Moim zdaniem niestety LA jest akurat zespołem, który nie odmieni Westbrooka, to się nie uda…

    (3)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    Super artykuł BLC, świetnie się czyta. Może tekst nie wywołuje takich kontrowersji jak dzieła w stylu “czego Ben Simmons nie je na śniadanie” lub “kogo w szachy rozwaliłby ojciec Ballów” ale bez Twoich retro wstawek nie byłoby GWBA. Pozdro!

    (5)
  10. Array ( )
    Odpowiedz

    Dwaj konkret zawodnicy. Lubię oglądać grę Westbrooka, choć wiadomo, że koszykarskie IQ ma niskie. Ale za to jakie parcie do gry. Nawet jak nie zdobędzie mistrza to i tak już swoje osiągnął jak np Iverson i wielu innych.

    (0)
  11. Array ( )
    Odpowiedz

    Żeby było więcej komentarzy, to właśnie wyczytałem, że Malcolm Brogdon z Pacers był teraz w Polsce i nawet trenował z weteranem PLK Pawłem Leończykiem. Żona gracza NBA ma polskie korzenie i rodzinę w Polsce, stąd Malcolm się u nas znalazł.

    (7)
  12. Array ( )
    Odpowiedz

    Również uważam, że NBA retro jest git, w szczególności lubię takie artykuły o NBA lat 70 czy 80 tych, zawsze można się czegoś ciekawego dowiedzieć

    (1)
  13. Array ( )
    Odpowiedz

    W historii Big O jest jeszcze jeden ważny akapit. To figura ligi Billa Russela czy Muhameda Alego w walce o prawa czarnych.
    To trochę pozasportowa ale ważna część historii ligi szczególnie lat 60 i 70.
    Z innej beczki jak porównamy staty RW0 i Big O. W przeliczeniu na 100 posiadań wyglądają dalej imponująco. Nawet po uwzględnieniu niższej ogólnej skuteczności.
    Obaj to statystyczne behemoty.
    RW mam nadzieję znajdzie swojego Kareema

    (1)
  14. Array ( )
    Odpowiedz

    Trochę mało o Cincinnati gdzie Oscar osiągał te niesamowite rzeczy indywidualne, ale czyta się świetnie. Drobna uwaga, oferta Gusa Johnsona za Oscara przyszła z Baltimore i to Baltimore dostali sweepa w finałach 1971, bo Bullets do 73 roku tam grali.

    (4)
  15. Array ( )
    Odpowiedz

    Słabe, że tak fajny artykuł musiał czekać na publikacje od maja 2021.
    … ale rozumiem, nie ta klikalność co spóźnione, czasami kilka godzin, teksty admina.

    To tak jak z dobrymi serialami.
    Te na prawdę dobre są niszowe, oglądane wyłącznie przez znawców i nie dostają kolejnego sezonu.
    Nie to co 11 sezon The Walking Dead… Sieczka dla mózgu średnio rozgarniętego widza.

    Trzymam kciuki za kącik retro!!!!

    (3)
  16. Array ( )
    Odpowiedz

    Retro może nie jest tak komentowane ale myślę, że klikalne i czytane podobnie, żal ominąć jeden z 2-3 artykułów na dzień na gwba.

    Komentarz dla statystyk 🙂

    (1)
  17. Array ( )
    Odpowiedz

    “Prawdziwy lider pcha zespół, a nie ciągnie go za sobą. ”

    Powiedzcie to Jordanowi.

    Ale bez cienia złośliwości – świetny artykuł i zdrowe podejście do rzeczywistości. Brawo.

    (-1)
  18. Array ( )
    Odpowiedz

    nisza niszą, ale te artykuły to często są perełki. Robert Konieczny, nasz znany w świecie architekt, zawsze w wywiadach mocno podkreśla, żeby tworzyć samemu i nie kopiować od innych. Pozdro

    (2)
  19. Array ( )
    Odpowiedz

    Akuratnie uwielbiam historie tego typu, a o takich legendach czyta sie z przyjemnością.

    Dzięki wam za to

    Może tak coś o Juliusie “The Doctor” Erving’u ?

    (0)

Komentuj

Gwiazdy Basketu