Triple-double Kobe Bryanta, pokaz wielkiego mistrza
Na temat samego meczu: Lakers imponująco trafiali rzuty w pierwszej połowie. Co prawda nie ustrzegli się przetrwonienia 10-punktowej przewagi, klasycznie już nie byli w stanie zatrzymać penetracji rywali, ale wynik trzymali konsekwentnie.
Kobe najlepsze zostawił na koniec, raz po raz brał piłkę w łapy i umieszczał ją w koszu, tak w końcówce czwartej kwarty jak i dogrywce. Trzeba Wam wiedzieć, że trafienia kolegów na początku meczu wkręciły mu ochotę na asystowanie, w czego efekcie zaliczył kilka przyjemnie wyglądających podań, a ofensywa nie była tak przewidywalna jak to bywa zazwyczaj.
Wydatnie wspierał go w wysiłkach rezerwowy Nick Young, którego 5/8 trafień zza łuku przydało Lakersom entuzjazmu i rozciągnęło parkiet. Jordan Hill również okazał się rzetelną opcją na półdystansie, grubasił się w polu trzech sekund, ze zdecydowaniem spychał zadem młodego Valanciunasa. Ostatecznie aż siedmiu graczy gospodarzy zaliczyło minimum 10 punktów, nie do wiary.
Gościom przewodził znakomity Kyle Lowry, autor 29 punktów i 9 asyst. Chłopaki mają nieco roboty do wykonania. Jak wiecie z gry wypadł All-Star DeMar DeRozan, który zerwał przyczep w pachwinie. Jego produktywność ofensywną będą teraz łatać Lou Williams z ławki oraz Greivis Vasquez. W ten sposób Toronto ma obecnie w piątce dwóch nominalnych PG. Z całą pewnością trener Dwane Casey ma trochę eksperymentów do przeprowadzenia.
Raptors (13-4) wciąż mają najlepszy bilans na Wschodzie. Lakers (4-13) są ostatni na Zachodzie, ale wciąż niepokonani przez zespoły ze wschodniej konferencji (3-0). Ciekawe, prawda?
Statystyki
Kobe: 31 punktów, 12 asyst, 11 zbiórek, 11/24 z gry
Nick Young: 20 punktów, 5/8 zza łuku
Jordan Hill: 16 punktów, 12 zbiórek, 6/11 z gry
Kyle Lowry: 29 punktów, 9 asyst, 6 zbiórek
Terrence Ross: 20 punktów, 5 zbiórek
Jonas Valanciunas: 9 punktów, 13 zbiórek
Dla mnie – równolatka, także po ACL – Kobe to MVP i inspiracja.
Pomimo wszystkich wad – powrotem po 2 ciężkich kontuzjach i ponad roku przerwy pokazał takie serce i charakter, że może się równać w tym elemencie z Bogami basketu.
Jak byłem mały – come back Bernarda Kinga do poziomu All Stars po kontuzji, która zazwyczaj kończyła kariery, był uważany niemal za cud. Teraz po niemal 30 latach, kiedy medycyna zrobiła kilkanaście skoków na przód – takie kontuzje dalej kończą kariery, lub je stopują.
Ale to nie dotyczy Kobe – który staje się personifikacją formuły „co cię nie zabije to cię wzmocni”.
Pozostawmy więc hejty za progiem, nie krytykujmy wysokości kontraktu, ilości oddanych rzutów i mizernego wyniku Lakers. Cieszmy się ostatnimi latami gry Wielkiego zawodnika – dowodu na to, że żelazna wola potrafi działać cuda.
Myślę, że Patrząc wstecz po zakończeniu przez KB kariery będziemy patrzeć na niego przez palce – zapominając o złych rzeczach i pamiętając to co dobre. Tak jak pamiętamy innych Wielkich Przedwiecznych: Magica, Wilta, Russela, BigO, Jordana, Birda czy A.I.
Ja wam dam ‘no pass look’ !
Swaggy P. jak zwykle nie grzeszy skromnością, szacunkiem oraz… inteligencją. 😀
musieli wygrać zeby o nich napisać 😉 Go Lakers !!!
Lakers wyglądali bardzo dobrze, to cieszy.
Kobe wielki zawodnik!
ostatni wielki z NBA 90’s. Straszna kicha będzie jak on zakończy karierę.
Choć nie jestem fanem LAL i Kobe (którego jednak ogromnie szanuję), to muszę przyznać, że baardzo rzyjemnie się to oglądało. Drużyna pokazała potencjał (wygrana z rewelacją młodego sezonu jedną z najlepiej poukładanych ekip – ok, brak DeDe miał ogromny wpływ na wynik, ale nie umniejszajmy), a “pan domu” chyba w końcu dostrzegł, że jego “służba” też coś potrafi 🙂
Jak już wspomniałem, Kobe nie jest moim idolem, ale liga bez niego to już nie będzie to samo. Trzymam kciuki za LAL w PO! Wiem, pojechałem trochę, ale myslę, że w post-season mogliby zrobić psikusa 🙂
Fajny art, szkoda tylko, że nie ma paru słów więcej o Toronto 🙂
Raptors w Los Angeles i Kobe znów wariuje 😀
Nie przesadzajmy z tym pokazem!!!!!!! Bryant ma dopiero 36 lat i 3 miesiące! Jordan po kolejnym powrocie notował podobne statystyki grajac na większym % z gry, a miał 39 i 40 lat.
@tomaszczuk, ale Jordan nie był po dwóch poważnych kontuzjach pod rząd, poza tym 39-letni Jordan miał mniejszy przebieg niż ma Kobe, więc takie gadanie że był starszy jest zupełnie bez kontekstu
@tomaszczuk Umniejszanie Kobiemu przez pryzmat tego że Jordan w wieku 39 lat zdobywał 50+ pkt i średnie na poziomie 20+ppg jest tylko dowodem na totalny brak znajomości tematu. Kobe rozgrywa swój 19 sezon. Jest po 2 poważnych kontuzjach które odniosł w wieku 35 lat. Jordan przez Wizards rozegrał “tylko” 12 sezonów a jedyną poważną kontuzję odniósł jak był drugoroczniakiem w NBA. Zresztą kto poza GOAT Jordanem notował w wieku 36+ lat srednie na poziomie 25 ppg 4 rpg 4 apg??
Oszczędzę Ci czas na szukanie, odp: tylko Karl Malone który grał w świetnie zoorganizowanych Jazzmanach razem z Stocktonem w sezonie 1999/2000
Medycyna idzie do przodu. Suplementy, trening fizyczny wszystko jest na coraz wiekszym poziomie. A trzy lata przerwy bez gry Jordana po sezonie 1998 tez jest wazne. Jordan oprócz sezonu 1985-86 rozgrywał prawie wszystkie mecze. A tak na marginesie kibicuje Bryantowi i podziwiam go ale nie przesadzajmy. Mogę przytoczyc wiele artykułów w których Bryant nie jest tak chwalony.
@konrad271
Temat znam lepiej niz ci sie wydaje. Każdy sezon śledzę o 1992 roku. Wiem kto jak grał, ile pracował, co osiągnął. Ale skutecznosc z gry ponizej 40%, bilans bardzo ujemny całego zespołu to nie powód do dumy.
@tomaszczuk: Kiedy najsłabsza drużyna Zachodu bije najmocniejszą ekipę Wschodu, to ciężko winić Bryanta za ich bilans. #endconferences
Kobe chyba ma jakieś zaklęcie na biednych Raptors. Zauważyliscie jak czesto potrafi ich ograć prawie w pojedynkę? Może za malo meczy oglądam Lakers ale jak patrze na jakieś skróty, mixy to często wyżywa sie na obronie Toronto aplikując jej mase pkt
…. najbardziej mnie rozsmieszyl komentator skrotu na nba.com “czemu pokazujemy asysty Kobe? nie tylko dlatego ze to rzadkosc” nawet politycznie poprawni komentatorzy tv maja polewke z egoizmu Kobe:)
… ale to byl dobry mecz Kobe chyba pierwszy w tym sezonie… skutecznosc jak na niego przyzwoita… oddal tylko 24 rzuty no i podawal… tak jak mowilem, Kobe rzuca do 20 razy na mecz to Lakersi maja szanse na wygrana.. tu byla dogrywka, wiec rzucil pare razy wiecej… ale generalnie to ma sens.. w momencie gdy rzuca 30 razy LA nie bedzie wygrywac…
Cała stronka ma za to polewkę z ciebie i co zrobisz? Życie.
“pokaz wielkiego mistrza” prześmieszne macie te nagłówki 🙂
@skiwit
Na facebooku napisali nawet “GOAT mode”.. he he he… jezeli ktos uwaza, ze Kobe jest najlepszym koszykarzem wszechczasow to nie jest z nim wszystko w porzadku…
Jeszcze tylko powrotu do komentowania tego gimbusa sikwitit brakowało..
GOAT – to chyba tytuł przechodni. Zapewne fani NBQ w latach 50, 60, 70, 80,90,00,10 mają różne pojęcie na ten temat, choć Jordan pojawia się w zestawieniach dość często 😉
Zapewne pokolenie, które poznawało NBA w latach dominacji Lakers, nie zna smaku “Hej, hej tu enbiej” nie potrafi docenic magii Jordana, który był mitem dla zacztnających przygodę z Dużą Liga od finałow 1994 – czyli “tuż po” i żyjących na haju po 19.03.1995. Dla tych co hasło “Superman, Batman, Rodman” ma drugie dno. Dla nich zestawienie Jordan VS Bryant ma sens, dla “dzieci Szaranowicza& Łabędzia” już nie. Dla nich jest tylko jeden GOAT 😉 Been there seen that.
Zrewanżował się na ”Królu”? Tymi no look passami BLACK MAMBA FOREVER
@Leszczu13
Dzieci się na nas oburzają 😉
@idoru niekoniecznie. Niektórzy stosunkowo młodzi pasjonaci NBA, którzy wychowują się na obecnych gwiazdach, mogą przecież mieć dostęp i do tych archiwalnych meczy i legend (wystarczy tylko trochę pogrzebać). Sam wychowywałem się na Bryancie, który jest moim największym idolem biegającym aktualnie po parkietach NBA, aczkolwiek szansę usłyszenia o nim w latach 90 miałem dzięki światowej popularności Jordana, która zaowocowała jakąkolwiek większą obecnością tego sportu w naszych mediach. Dzięki tej fascynacji Bryantem zacząłem się zagłębiać w historię Lakers (i nie tylko) i odkryłem mnóstwo wielkich graczy, dziś często zapomnianych, a takim moim osobistym GOAT jest Magic Johnson (który też niewiadomo jak daleko jeszcze by zaszedł, gdyby nie przerywał kariery ze względu na HIV).
@sikwitit
bo przeciez ich zdaniem Kobe to “Goat” i zasluguje na MVP w tym roku…
GOAT to Jordan, ale dzieci przespały tamte czasy.
I idą tym tokiem, bawiąc się w mitologię 😉 to Kobe ewentualnie może być nazywany Jezus Chytrus.