fbpx

Historia jednego zdjęcia: Jordan i Kobe podczas NBA All-Star Game 1998

22

Już ponad 25 lat temu, ósmego lutego 1998, dziewiętnastoletni Kobe Bryant i 34-letni Michael Jordan stanęli naprzeciw siebie na parkiecie Madison Square Garden, by rozegrać Mecz Gwiazd między Wschodem a Zachodem. Ich starcie na klepkach najsłynniejszego parkietu świata przeszło do historii nie tylko jako Mecz Gwiazd ale też, a może przede wszystkim, jako swoiste przekazanie pałeczki w koszykarskiej sztafecie pokoleń.

#1997/1998

Sezon 1997/1998 był dla Kobego drugim na parkietach najlepszej ligi świata. Choć na początkowym etapie kariery grał w Lakers za plecami Eddiego Jonesa i Nicka Van Exela, był w lidze rozpoznawalny na tyle by otrzymać angaż do Meczu Gwiazd (statystyki 15.4/3.1/2.5). Miał już na swoim koncie doświadczenie zebrane podczas Rookie Challenge i wygraną w Konkursie Wsadów.

W roku 1998 i 1999 Slam Dunk Contest nie był rozgrywany, więc młody Bryant nie mógł obronić tytułu, a swój apetyt na wsady on i inni zawodnicy musieli zaspokoić w Meczu Gwiazd.

Warto nadmienić, że jako sophomore Kobe, dzięki zwiększeniu czasu gry, podwoił swoje statystyki nie tylko w kategoriach boiskowych, ale też pod względem popularności, dzięki czemu głosami fanów załapał się do All-Star Game, stając się tym samym najmłodszym w historii uczestnikiem tego prestiżowego meczu. W składzie Zachodu wspierał kolegów z drużyny: O’Neala, Van Exela i Eddiego Jonesa.

Wściekły Byk

Naprzeciwko nich, po stronie Wschodu, na parkiet wybiegł pewien Wściekły Byk. Jeszcze nim zabrzmiał pierwszy gwizdek, w kuluarach szatni ekipy East, Michael Jordan mówił tak:

Ten młody Laker ze wszystkimi chce grać 1-na-1. Nie czeka aż gra po niego przyjdzie, bierze ją sobie sam. Dostanie co chce, zrobię z tego mecz 1 na 1. […] Gdybym był jego kolegą z drużyny nie podałbym mu piłki. Jeśli ją chce, musi sobie zebrać! [Michael Jordan o Kobe]

Mała dygresja, na fragmencie wyżej, prócz Reggie Millera, Tima Hardawaya, Glena Rice’a, Shawna Kempa i Penny’ego Hardawaya jest też Jayson Williams, center Nets, niegdysiejszy czołowy specjalista NBA od zbiórek na atakowanej tablicy. Jego kryminalna historia, ta post-NBA, jest bardzo ciekawa, jeśli ktoś nie wie, o czym mowa, to zapraszam tu:

Fortuna kołem się toczy… historia Jaysona Williamsa

Do meritum. Dla MJ’a był to dwunasty Mecz Gwiazd w karierze i, jak wielu uważało, ostatni. O mały włos a nie pojawiłby się na parkiecie Madison Square Garden z powodu grypy.

Gdyby chodziło o sobotę, nie zagrałbym. Ledwo mogłem usiedzieć.

#Rivalry

Nie było to oczywiście pierwsze spotkanie dwójki Jordan-Bryant. Zdążyli oni spotkać się już czterokrotnie przy okazji meczów sezonu zasadniczego. Ich ostatni wspólny mecz miał miejsce na tydzień przed All-Star Game i zakończył się wygraną Jeziorowców 112-87. Jordan zdobył wówczas 31 punktów, a Bryant dołożył 20. Wcześniej w tym sezonie wygrali Bulls, ale 33 punkty Kobe zrobiły wrażenie na MJ’u, który polecił mu nie krępować się, jeśli będzie chciał o coś zapytać.

Czasem zadawałem sobie pytanie po kiego mówię mu te wszystkie rzeczy, których on potem użyje przeciw mnie? Ale nieważne jak zaczynała się rozmowa, on i tak zawsze znał odpowiedź. W zasadzie tylko potwierdzał u mnie to, do czego sam już doszedł. [Michael Jordan]

Jordan miał świadomość stawania się dla Bryanta swego rodzaju mentorem, ale wiedział też, że to przybliża jeszcze to co i tak nieuchronne, przejęcie ligi przez Bryanta.

Chciał mnie dorwać. Powtarzałem to wszystkim. Ten dzieciak szedł po mnie, a ja nie miałem zamiaru dać się. W tym sensie czułem, że mam coś do obrony. Ta gra to było współzawodnictwo. To było jak spojrzeć w lustro, w sensie, wiesz, czemu miałbym chcieć grać o mniejszą stawkę, z kimś słabszym? Chcę kogoś, kogo szanuję i chcę się z nim zmierzyć. [Michael Jordan]

Tę zaciętość było widać od pierwszego gwizdka.

Jordan trafił parę rzutów z odejścia, na co Bryant odpowiedział ostrą obroną i wsadem 360, po wymuszeniu straty na ekipie East.

Trafił dwa rzuty z obrotu i wtedy mówię “dobra, lecimy z tym!” [Bryant]

Michael doskonale rozumiał zachowanie Bryanta:

Podobało mi się to. Starałem się dać mu odpór, wsiadł na mnie dosyć wcześnie. Jeśli widzę kogoś, kto może być chory, powinienem go zaatakować, trzeba to wykorzystać. Podobało mi się jego podejście. [Jordan]

#The score

Pojedynek rozstrzygnął się na korzyść Wschodu, stosunkiem 135-114. Natomiast rywalizacja punktowa Jordana, który sięgnął trofeum MVP All-Star, z młodym Bryantem zakończyła się 23-18 na korzyść tego pierwszego. Kobe, będąc najlepszym strzelcem Zachodu, dał z siebie wszystko, ale górą po raz kolejny był MJ.

Jedyną rzecz, jaką mu dałem i żałowałem, ale też doceniałem, był ten turnaround fadeway. Nauczył się go do tego stopnia, by używać w sytuacjach gdy był podwajany. Napawało mnie dumą patrzenie jak wykonuje ten rzut, choć przeciw mnie nie stosował go zbyt wiele razy. [Jordan]

Ostatnie spotkanie tych dwóch miało miejsce podczas kadencji Jordana w Wizards, ale za najistotniejsze niezmiennie uznaje się to z 1998 roku, gdy Bryant dopiero wyrabiał sobie markę w NBA, a Jordan w czerwieni też miał zupełnie inny ciężar gatunkowy niż w niebieskim trykocie Czarodziejów.

NBA retro: dwadzieścia lat od powrotu Michaela Jordana do Washington Wizards

Ale to już temat na zupełnie inną historię…

[BLC]

22 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    No i jak dziadek borowy 😉 kiedyś to było, emocje w ASG. Teraz to nie ma, emocji w walce o PlayIn. Pozdrowionka dla Dallas 😉

    (6)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Właśnie oglądałem sobie ten mecz niedawno… co za poziom, po prostu się to dobrze ogląda (nadal po tylu latach). Były też serie trójek nawet (Hardaway, Rice) no i jak napakowane składy, ale bez odpuszczania w obronie.

    (22)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    W sobotę w konkursie wsadów Bryant łysy, w niedzielnym meczu czupryna? Zabrał do grobu (czy tam na zbocze góry) tajemnice szybko rosnących kudełków?

    (-1)
  4. Array ( )
    miś4kontratakuje 9 kwietnia, 2023 at 10:24
    Odpowiedz

    Nie wiem jakie jest Wasze zdanie, ale dla mnie obecny obraz rywalizacji w nba – gra na niby od początku sezonu do trade deadline, potem roszady pod presją ekstremalnie kapryśnych graczy i maksymalizowanie korzyści biznesowych przez GM/właścicieli franczyz/drużyn pod koniec sezonu (jako jedyna motywacja), to większe wypaczenie idei rywalizacji sportowej niż doping w sporcie. Obraz medialny prawie całkowicie zabił ten sport. Kiedyś służył promocji wybitnych talentów i stworzenia z nich produktów na sprzedaż. Teraz jest już tylko targetowanie contentu i dopisywanie zawodników do z góry przewidzianych ról, którzy wdzięczą się do nich jak modelki/modele na wybiegu. Już wolę oglądać koksiarzy, którzy chcą w nieuczciwy sposób – ale jednak – chcą przekraczać granice swoje i sportowe grancie.

    (23)
  5. Array ( )
    Odpowiedz

    To o czym pisałem już dawno. NBA jedzie już tylko na dawnej marce i nazwie a nie na jakości gry. Nie ma w tym już za bardzo sportu. Jest tylko PRODUKT, jeden wielki biznes i kunktatorstwo. Nawet podstawowe przepisy samej gry zmienili żeby było “efektowniej” co de facto wypaczyło totalnie idee tego pięknego sportu. Biedawersja koszykówki. Do tego gargantuicznie przepłacone, zmanierowane, roszczeniowe gwiazdeczki z przerośniętym ego. NBA już dawno powinna zmienić nazwę bo już zupełnie nie licuje z rzeczywistością. Fatalnie się to ogląda. Mam nadzieję, że ta liga upadnie na dno. Może wtedy zrewiduje kierunek w jakim podąża co mam nadzieję pozwoliłoby wrócić do tego co promowała lata temu, czyli KOSZYKÓWKI.

    (4)
  6. Array ( )
    Odpowiedz

    Oglądając ten mecz naprawdę żałuję, że Krause rozwalił Bulls Jordan z ekipą nie spróbowali zagrac jeszcze w 1999. Mieli byśmy go o rok dłużej. Uparli się na to by rozebrać ten zespół pomimo mistrzowskiego tytułu. Szkoda naprawdę. Rywalizacja Kobe-Jordan potrwała by rok dłużej. Pomimo szacunku obu panów nic nie było tam udawane, Kobe głodny sukcesu i przejęcia ligi , Jordan stary król, który młodym książęta nadal pokazuje kto rządzi. Ech te czasy 🙁 Żałować tylko można naszego niewielkiego dostępu wówczas do NBA.

    (13)
    • Array ( )

      Może pomnożył numer Pippena x3 😉 finał Bulls-Spurs byłby ciekawy, Duncan grał jak z nut, nie odważę się stwierdzić, kto by wówczas wygrał, gdyby doszło do takich finałów.

      (2)
    • Array ( )

      T0mtom jak nie wiesz co znaczy 99% to już nie mój problem. Zapytaj kogoś starszego co to znaczy.

      (-1)
    • Array ( )

      Tedziu, nie ma tu nikogo starszego ode mnie ;)) Natomiast nie odpowiedziałeś na moje pytanie, nawet jak widać go nie zrozumiałeś. Widać, że w szkole nie byłeś prymusem ;))

      (1)
    • Array ( )

      No i wszystko jasne xD Oj chłopaki, wesołych świąt wszystkim i tylko żal, że nie wpadł żaden tekst podsumowujący kolejkę.
      PS. BLC wiadomo, dzięki za artykulik.

      (1)
  7. Array ( )
    Odpowiedz

    Całkiem możliwe, gdyby byli zdrowi. Skoro Knicks bez Ewinga mogli urwać jeden mecz Spurs, to Bulls mogliby więcej. Tym bardziej, że nawet 36-letni Jordan byłby lepszy niż Spreewell czy Houston, Pippen nie pasował do Rockets, ale był zdrowy i rozegrał pełny sezon z solidnymi statystykami poza średnią punktów, Rodman rozegrał chyba 11, ale niezłuch meczy w Lakers, a Kukoc osiągnął w tym sezonie szczyt swoich umiejętności. Może nie 99%, ale tak z 90,7% mogłoby wyjść 😉

    (6)
  8. Array ( )
    Odpowiedz

    Obojętnie co wszyscy znawcy mówią, twierdzą i starają się udowodnić, tamta NBA była po prostu najlepsza. Zawziętość, walka, sportowa złość, Bad Boys i cała reszta było esencja sportu. To ona leżała u podnóża wszystkiego kasy, sławy itp. , a nie odwrotnie. Ponadto oni chalali, a nie jarali.

    (9)
  9. Array ( )
    Odpowiedz

    TED jak trzeba być odklejonym aby w 1999 stawiać na Byki. Nawet zakładając, że wracają w pełnym składzie z Philem i że sezon liczy 50 gier. Wystarczy poczytać, posłuchać graczy i trenera. Oni tytuł 98 zdobyli nie na oparach ale na czystej woli. Każdy był wypluty psychicznie i zajechany fizycznie. Przecież tam nie było load managementu, a treningi z MJem to była fizyczna katorga. 3 lata katorgi i presji z kosmosu.
    TED widziałem to na żywo w TV, potem przez kolejne 25 lat tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że Last Dance to był Last Dance. Nie mogło być nic po. Niezależnie od Krausego. Oni fizycznie nie dali by rady.
    PS.
    Steve Kerr to był twardziel z jajami z tytanu, bo Bulls
    i epizodzie w Jail Blazers wylądował w komandosach. Jak skończył karierę wszyscy wiemy. A gdzie dojdzie zobaczymy. HoF murowany. Ja bym mu dal dwa, za grę z MJ i ten rzut… kwintesencja rolę Playera.

    (4)
    • Array ( )

      W sumie tak samo jak Tedziu możesz sobie tylko spekulować. Tak naprawdę szanse były 50/50. Albo by zdobyli, albo nie. Szafowanie jakimiś procentami i analizami typu “bo tak mi się wydaje” nie ma sensu. Nigdy się tego nie dowiemy.

      (1)
    • Array ( [0] => contributor )
      PATRON

      głos rozsądku. Oczywiście, że Bulls akurat w roku 99 mieliby problem kondycyjny. Wielokrotnie wspominali, że musieli postawić wszystko na kartę “last dance” bo paliwa w baku było na wyczerpaniu Zerknijcie choćby na statystyki z ikonicznego meczu nr 6. Jordan zdobył w tym meczu 45 punktów. Cała drużyna 42. Bulls byli zajechani jak koń na Krupówkach. Wielu z wielkich mistrzów NBA wspominali, że obrona tytułu jest dużo bardziej wyczerpująca, bo ostra walka zaczyna się od meczu nr 1 sezonu regularnego. Każdy chce zlać mistrza. w Przypadku Bulls dochodziło do 3-peat presja i intensywność kosmiczna. Dlatego uważam ze nie zobaczymy długo następnego 3peat. Warriors mieli szansę, ale kontuzje dały o sobie znać.

      (2)

Skomentuj Wiktor Anuluj pisanie odpowiedzi

Gwiazdy Basketu