Kobe: jednak nie taki skur%iel jak go malują?
Dostarczycielem ostatniej porcji zakulisowych historyjek na temat legendy NBA Kobe Bryanta jest niedoszły gracz Lakers: Tony Gaffney. Jako 25-letni skrzydłowy spędził ligę letnią i obóz przygotowawczy 2009 roku z drużyną Phila Jacksona, był ostatnim z którego zrezygnowano, na dodatek w dzień meczu otwarcia. Od lipca do listopada zdążył jednak zapoznać się z klimatami w mistrzowskiej wówczas drużynie z LA. Zapraszamy do lektury!
Istnieje masa opowieści na temat Kobe. Są tacy, którzy twierdzą, że jest najwybitniejszym graczem wszech czasów. Inni mają go za najbardziej aroganckiego w historii. Osobiście, nie było zawodnika z którym porozumiałbym się lepiej.
1
Należy w tym miejscu wspomnieć, że jedną z najmocniejszych stron w rookie-raporcie Gaffneya była obrona na piłce. Mierząc 206 cm wzrostu był niezwykle mobilny, szybki na nogach, charakterny, a do tego nienagannie wyszkolony jako defensor. To musiało spodobać się zarówno sztabowi szkoleniowemu jak i samemu Kobe. Z resztą posłuchajcie dalej:
Lakers byli świeżo upieczonymi obrońcami tytułu, ale kiedy Kobe wszedł na salę pierwszym, kogo zobaczył byłem ja. Głośno spytał się Lamara Odoma: “kto to do cholery jest?” dopiero po chwili Odom zwrócił się w moją stronę: “Kobe nie lubi takich, jak ty”
1
Jak przystało na samca-alfa, dowiedziawszy się o reputacji rookie jako “defensywnego stopera”, Bryant musiał ustawić młodego w szeregu.
Po jakimś tygodniu od rozpoczęcia obozu Kobe zadzwonił do mnie z oświadczeniem: “zaczniemy grać jeden-na-jeden, słyszałem że umiesz bronić, no więc mnie zatrzymaj”
1
[vsw id=”43sYSMHYf-Q” source=”youtube” width=”690″ height=”420″ autoplay=”no”]
CZYTAJ DALEJ >>
jedyny świr, którego podziwiam
Patrząc obiektywnie Kobe wcale nie jest takim skur@@@@@@. Zwróćcie uwagę na to, że jeśli ktoś ciężko pracuje i nawet nie ma talentu pokroju kobe czy melo to zyska u Mamby szacunek. W sumie nie dziwię mu się, że gnoi typów którzy grają tylko dla kasy. On kocha koszykówkę i dla niego jest to nie do zaakceptowania.
Kobe i jego kompleks wyższości. Spór jest tylko o to czy uzasadniony czy nie
Ja powiem tak: Kobe jest już legendą koszykówki. Historia nie pamięta o nijakich. Pamięta tylko tych, którzy mimo wszystkich przeciwności, głosów innych i niepochlebnych opinii całą karierę są wierni swoim przekonaniom i zasadom. Ja bym był wniebowzięty gdyby taki ktoś jak Kobe kazał mi przychodzić wcześniej i trenować tylko z nim. Dla mnie byłaby to nobilitacja. Jego się albo kocha albo nienawidzi. Ja zdecydowanie kocham. Lakers 4 life:)
Czy tylko ja czekam na komentarz Leszcza13? 😀
Leszczu ostatnio cicho. Ale zaraz będzie jaki to Kobe nie jest zły, jak to go nie bił jak był mały, jak się wyzywali i dlatego Kobe jest zły… ehh
real king james tez ostatnio cos siedzi cicho
Co by nie mówić – KB jako jeden z niewielu w dzisiejszej NBA ma prawo tak mówić i się zachowywać.
Za nim stoją wyniki indywidualne, sukcesy drużynowe, umiejętności i hektolitry potu jakie wylewa na treningu. A to, że mierzy wszystkich swoją miarą -jest jak najbardziej normalne. Wszystcy tak robimy.
Ponadto Lakers to on – więc w tym klubie jest miejsce tylko dla “Kobe approved”.
Oczywiście potraktowani “z buta” będa bruździć a hejterzy podejmą chętnie temat.
Przypominam, że nawet Shaqowi dostało się za lenistwo 😉
W Lakers panują jakieś dziwne zasady. 40 letni Nash musi targać torby i właśnie doznał od tego kontuzji pleców. We wszystkich normalnych klubach to koty latają z torbami, przynoszą pączki, zbierają piłki, przynoszą nowy gry do szatni czy odwożą starszych z imprez do domu.
Bryant ma gen zawodowca.
w NBA są straszne pieniądze, ale i straszna ilość ludzi, którzy nie dorosli do nich mentalnie.
jesli robotnik czy urzędas pracują po 10 godzin dziennie, to koszykarz w NBA [niekoniecznie
w sezonie, ale na pewno poza nim] powinien robić to samo.
częśc młodych ludzi w NBA po prostu nigdy do tego nie dorasta, a zbyt wcześnie zarobione zbyt duże pieniądze z pewnością im tego nie ułatwiają.
Kobe Bryant to jest zawodnik, który miał szczęscie wychować się w środowisku dalekim od tzw.gangsta, ceniącym wartości protestanckie, a do tego zawsze napędzało go marzenie aby dorównać swojemu idolowi.
świrem, człowiekiem z kompleksem wyższości czy czymśtam bym go nie nazwał.
jest to raczej produkt typowo amerykańskiego podejścia do świata – “jestem najlepszy”, “nie jestem najlepszy ? no to za chwilę będę”. wygrywa tylko ten pierwszy, reszta to przegrani. kto nie zrozumie tej zasady, nie ma czego szukać w zawodowym sporcie made in USA.
talentów fizycznych., motorycznych na miarę Bryanta było już wiele, i wiele jeszcze będzie.
mało który jednak będzie w stanie dorównać mu talentem intelektualnym i mentalnym.
w NBA gros sukcesu to głowa i psychika.
umiejętności, talent, zdolności motoryczne – niewielkie są tutaj róznice. skakac, biegać, rzucać, kozłować, robić bajery umie wielu.
prawdziwa rywalizacja odbywa się w rejonach, ktre bezpośrednio nie mają styczności z piłką.
i tutaj Kobe Bryant jest w ścisłym all time top, co – w zgodzie z zasadami tej zabawy – przekłada sie także na bycie w all time top najwybitniejszych zawodników.
wielmozny pan P —>
Wybacz ignorancję, ale… kto jest idolem Bryanta?