fbpx

Paolo Banchero: włoska nadzieja Orlando Magic

18

Pierwszy numer zeszłorocznego draftu NBA, Paolo Banchero, jak dotąd niewiele ma sobie do zarzucenia.. Wyścig o statuetkę Rookie of the Year wygrał w cuglach, dominując (lichutką w tym roku) konkurencję. Tym samym potwierdził, że wybór Orlando był słuszny. Teraz czas, by ten urodzony w Seattle 21-latek o włoskich korzeniach wykonał następny krok. Najlepiej w kierunku odmienienia losów Orlando Magic…

#Gracz z numerem pierwszym

Bycie jedynką draftu to zawsze wielka odpowiedzialność. Na kartach historii NBA pełno jest przykładów niespełnionych nadziei, zawodników, których brano za kogoś, kim nie są. Draftowe jedynki i/lub ROTY, którzy skończyli na śmietniku historii. Andrea Bargnani nie odmienił losów Toronto, ani niczyich innych. Michael Carter Williams skończył się szybciej, niż się zaczął. W zestawieniach największych pomyłek stale figurują Anthony Bennett, Don Meineke czy Chuck Person. Spektakularnym przykładem tego typu, bynajmniej ze względu na umiejętności koszykarskie, ma szansę stać się Ja Morant… Wyliczankę tę moglibyśmy ciągnąć, ale tylko po to, by na końcu skonkludować “oby z Banchero było inaczej!” Więc zróbmy to już teraz i wróćmy do Paolo.

#Seattle bond

Paolo Banchero, rocznik 2002, na świat przyszedł w Seattle. Sportowe talenty rozwijał w liceum O’Dea, gdzie za piłkę do kosza chwytał równie chętnie, co za futbolówkę. Tę w rozumieniu amerykańskim, grał jako quaterback. Niemniej, jego 208 cm wzrostu i 216 cm rozpiętości ramion aż prosiły się o wykorzystanie na parkiecie. W ofertach stypendialnych przebierał jak stara baba w warzywniaku, finalnie trafiając do Duke, gdzie w swoim pierwszym, i jak się okazało jedynym roku w NCAA, awansował do Final Four.

Na uczelni dał się poznać jako zawodnik z dużym ciągiem na kosz, umiejący samodzielnie kreować własne pozycje rzutowe. To, że nie jest wybitnym strzelcem dystansowym, widzieliśmy podczas All-Star Weekend. Generalnie jego skuteczność zza łuku w lutym wyniosła 1/33 (!!!) a przecież trudno mówić by nie stanowił zagrożenia na dystansie. Zdarzyły mu się już występy na poziomie 6/7 czy 4/9 za trójkę. W każdym razie jest pole do poprawy. Od zawodników tak utalentowanych jak Paolo, pierwszych opcji zespołu, oczekujemy, że będą potrafić wszystko. Osobiście wierzę, że powtarzalność przyjdzie. Banchero jak na zawodnika jego gabarytów ma wybitny przegląd parkietu, lubi grę na kontakcie a prawdziwe zagrożenie stanowi w pick & rollu.

Na bronionej połowie boiska jeszcze nie rozwinął potencjału na miarę swoich warunków fizycznych, być może to kwestia czasu i braku (póki co) właściwego mentora. Kogoś kalibru trenera Mike’a Krzyzewskiego, spod którego skrzydeł wyszedł, jako ostatnia gwiazda w karierze Coacha K.

Pożegnanie Coacha K: dlaczego Mike Krzyzewski nigdy nie poprowadził zespołu NBA

#To nie Seattle ProAm!

O tym, że Banchero ma potencjał, także marketingowy, było wiadomo od dawna. Stał się pierwszym akademickim koszykarzem, który pojawił się w serii NBA 2k. W Duke nie pozwolono jednak, żeby sodówka uderzyła mu do głowy. Banchero wspomina, jedną ze swoich pierwszych rozmów z Krzyzewskim, przy okazji omawiania meczowej taśmy jednego z początkowych spotkań sezonu. Coach K wypalił wówczas do Banchero, który najwidoczniej za dużo klepał piłkę:

To jest właśnie wasz problem, słabość zachodniego wybrzeża. Całe to gówno z Seattle. To nie Seattle ProAm, nikt nie chce patrzeć jak dryblujesz przez całe boisko! [Coach Krzyzewski]

Mimo tego typu szorstkości, Banchero bardzo chwali sobie relację z trenerem, podkreślając, że osoba szkoleniowca była kluczowa w jego rozwoju zawodniczym. Krzyzewskiemu również zdarzało się chwalić chłopaka:

Paolo, gratuluję, cieszę się ze szczęścia twojego i twojej rodziny i zobowiązania, jakie podjąłeś. Myślę, że jesteś najbardziej wszechstronnym zawodnikiem w tym drafcie, grasz na całym boisku i jesteś typem zwycięzcy. Będziesz wielkim wzmocnieniem i będziesz mieć wspaniałą karierę! [Krzyzewski]

#Młodzi-zdolni

W Orlando Magic Banchero stał się częścią grupy młodych zawodników takich jak Franz Wagner, Markelle Fultz, Cole Anthony o Jalen Suggs.

Nasz skład jest młody, ale chcemy zapracować na uznanie w tej lidze. Musimy wyciągać wnioski z porażek, skupiać się na grze. Wygrywamy czy przegrywamy, chcę walczyć. Nie chcę godzić się z porażką, czynić z niej elementu codzienności. Trzeba analizować, czemu przegraliśmy? Jak możemy wygrywać? Nie chcę wpadać w tę spiralę przegranych, jaką można zaobserwować w innych ekipach.

Patrząc na miejsce w tabeli Wschodu, ciężko postrzegać Orlando jako zespół z aspiracjami, ale nie da się zaprzeczyć, że w ostatnim sezonie coś w ekipie drgnęło i widać, przynajmniej nieśmiałe, spojrzenia w dobrą stronę.

#ROTY

Gdy 25 kwietnia podano wyniki głosowania na debiutanta roku, okazało się, że Banchero zdobył 98 ze stu wskazań na pierwsze miejsce. Drugi w kolejności Jalen Williams żadnego. W pokonanym polu został jeszcze Walker Kessler z Utah. Benedict Mathurin, Keegan Murray czy Jaden Ivey załapali się do zestawienia tylko dlatego, że każdy z głosujących musiał wybrać trzy nazwiska.

Kapitułę nagrody przekonać musiała linijka 20/6.9/3.7 i 43% skuteczności. Tym samym Banchero stał się trzecim zawodnikiem Orlando, po Shaqu i Mike’u Millerze, który odebrał honory ROTY. Miller jest zresztą agentem Banchero, szefując w agencji LIFT Sports Management. Nie omieszkał na początku ich współpracy wspomnieć o kwestii rookie:

Mike spojrzał mi w oczy i zapytał czy mam zamiar zgarnąć nagrodę ROTY. Odrzekłem, że tak. To coś, co zawsze chciałem zrobić i cieszę się, że udało mi się to zrealizować. [Banchero]

Poza byciem częścią “Trójki ROTY z Orlando”, tworzy Banchero i inny tercet. Prócz Pau Gasola i Luki Doncicia jest trzecim Europejczykiem, któremu udała się sztuka zostania najlepszym debiutantem. “Zaraz, zaraz, czyż nie urodził się w Seattle?”- ktoś spyta. Owszem, ale ze względu na korzenie rodziny posiada również włoski paszport. Nie grał co prawda nigdy dla Italii, ani nawet tam nie był, ale zagadnięty o to przez JJ’a Reddicka w jego podcaście wyznaje, że to wciąż kwestia otwarta.

Nie wiem, czy będę grał dla USA czy dla Włoch. Wszyscy mnie o to pytają. Mój pradziadek stamtąd przyjechał, pochodził z Ligurii. Przez wzgląd na to, za sprawą prawa krwi, wszyscy członkowie mojej rodziny posiadają obywatelstwo włoskie. Zachowaliśmy również włoskie imiona. Mój tata to Mario, mój wujek Angelo, ja jestem Paolo. Nigdy nie byłem we Włoszech, chcę nadrobić to latem, odnowić kontakty z rodziną, którą wciąż tam posiadam. [Paolo]

To może brzmieć jak pobożne życzenia emigranta w entym pokoleniu, ale w rzeczywistości rozmowy na ten temat toczone były już od dawna, ze względu na zainteresowanie strony włoskiej.

Przedstawiciele reprezentacji Włoch rozmawiali z moim tatą kiedy miałem 16-17 lat, przy okazji formalności związanych z załatwianiem paszportu. Jak mówię, jeszcze nie wybrałem się do Włoch, ale ogrom atencji i troski, jakiego doświadczyłem ze strony włoskiej jest ujmujący. (Banchero)

Po stronie włoskiej za kontakt z Banchero odpowiada trener Gianmarco Pozzecco:

Jestem zadowolony z relacji, jaką udało nam się wypracować i z tego, jak układają się rozmowy. Paolo to wspaniały chłopak. [Pozzecco]

Być może drogą Paolo będzie nie tylko pchnięcie na nowe wody Orlando, ale też wyznaczenie nowego toru dla Italii w fibowskiej koszykówce? Plan bardzo ambitny, lecz póki co chłopak nie rzuca słów na wiatr.

[BLC]

18 comments

  1. Array ( )
    Odpowiedz

    Życzę Paolo wszystkiego dobrego, bo fajny chłopak, ma potencjał.
    I oby zdecydował sie grać dla Włochów, zawsze ciekawsza opcja, niż nudne USA.
    Fajny art, dzięki

    (3)
  2. Array ( )
    Odpowiedz

    Super artykuł BLC. Liczę na więcej takich, nie tylko dla gwiazd, ale role players czy free agents, którzy mogą odpowiednio wpłynąć na organizację
    Pozdro 🤘

    (1)
  3. Array ( )
    Odpowiedz

    Dzięki za art BLC! Liczę trochę na to że właśnie takie Orlando czy OKC zaczną się liczyć w stawce i będą z tego PO. Idzie nowe, w Denver też musiało trochę wody upłynąć zanim zaczęli bić się o misia. Trust the proces. Pozdro

    (1)
  4. Array ( )
    Odpowiedz

    > W zestawieniach największych pomyłek stale figurują Anthony Bennett, Don Meineke czy Chuck Person

    Nie rozumiem co tu robi Chuck Person. Po pierwsze nie był jedynką w drafcie a po drugie był swego czasu graczem więcej niż solidnym Rzekłbym, że całkiem niezłym nawet. Nazwanie go pomyłką to albo konfabulacja albo elementarny brak wiedzy o NBA przełomu 80`s/90`s.

    (5)
    • Array ( )

      Przecież napisane jest ze chodzi albo 1 draftu albo o tego który wygrał rookies of the year

      (0)
    • Array ( )

      dokładnie to samo chciałem napisać o Personie – fakt: nie był gwiazdą NBA, ale naprawdę niezłym graczem, który zwłaszcza grając w Indianie był w stanie dowozić liczby na poziomie 20/6/4 rzucając całkiem przyzwoicie za 3 , wiec na bank nie był bustem

      (1)

Komentuj

Gwiazdy Basketu